– Czy to zabawa czy praca dzieci? – W późnym kapitalizmie? Co za różnica – ten dialog z serialu “Ted Lasso” to cierpkie, choć trafne podsumowanie dyskusji, która toczy się na Zachodzie, ale również w Polsce. W czasie, gdy coraz więcej byłych dziecięcych celebrytów skarży się na nadużycia rodziców i skażone pracą dzieciństwo, proceder ten ma się dobrze jak nigdy dotąd.
Bohaterowie produkcji Apple TV patrząc na zmanipulowanego chłopca układającego z zapałem ręczniki na czas w piłkarskiej szatni, zadają sobie to samo pytanie, co wielu internautów obserwujących aktywność dziecięcych celebrytów. Rosnąca popularność mediów społecznościowych sprawiła, że niemal każdy rzutki rodzic może uczynić swoje dziecko gwiazdą. Znany od lat na Zachodzie trend jest zauważalny również w Polsce – wraz z szybkim rozwojem zjawiska influencingu.
Praca czy zabawa? Prawo nie nadąża za trendami
Kilkuletnie czy nawet kilkumiesięczne dzieci spędzają niekiedy wiele godzin na “planie filmowym” lub zdjęciowym, zaimprowizowanym przez rodziców. Materiały, które trafiają do mediów społecznościowych, zbierają setki reakcji i skutkują współpracami komercyjnymi. Beneficjentami są rodzice, którzy z reguły unikają odpowiedzi na pytania o to, jak dbają o ochronę wizerunku dziecka i na co przeznaczają pieniądze, które ono zarabia. W przypadku, gdy zawierają w jego imieniu umowy, które mają określone warunki, trudno uznać za zabawę czynności, które służą jej realizacji.
– Tworzenie przez małoletniego jakichkolwiek treści jest skierowanym do niego zleceniem. Ten rodzaj umowy nie jest objęty regulacjami Kodeksu pracy – wyjaśnia Michał Gajda, prowadzący kancelarię w Szczecinie. Adwokat zwraca uwagę, że wobec dziecka nie mają zastosowania przepisy dotyczące limitu czasu pracy czy L4. To oznacza, że może w praktyce być ono przymuszane do pozowania do zdjęć i filmów, które trafią do internetu i mogą być spieniężone przez rodziców.
– Wiele pseudoblogerek przebiera swoje dzieci do tzw. “contentu na Insta” czy ustawia je na siłę do zdjęć. Jako agencja dostajemy dziesiątki maili i wiadomości miesięcznie, wysyłanych bezpośrednio do nas oraz do kont obsługiwanych przez nasz zespół, od Insta-matek, które za dosłownie cokolwiek – jeden krem, jedną bluzkę czy gadżet zrobią w barterze publikacje w swoich social mediach – mówi Olivia Drost, ekspertka od rynku influencerów. Prezeska agencji oLIVE Media przekonuje, że kwestie wynagrodzenia czy czasu i warunków pracy dzieci powinny być uregulowane prawnie. – Przepisy regulujące pracę nieletnich gwiazd powinny objąć nie tylko dzieci-influencerów, ale też najmłodszych aktorów, statystów, modeli – podkreśla Drost.
Zarobek młodego influencera może znikać jak pieniądze z komunii
Obecnie polskie prawo daje ograniczoną zdolność do czynności prawnych osobom, które ukończyły 13. rok życia. To oznacza, że nie mogą one zawierać żadnych umów – również dotyczących kupna – a każda kwota zarobiona przez młodsze dzieci znajduje się w wyłącznej dyspozycji prawnych opiekunów. Niemniej jednak, niezależnie od wieku, właścicielem tego zarobku jest dziecko, nie rodzic. Warto też o tym pamiętać choćby w kontekście znanego z memów „hajsu z komunii”.
– Zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, zarobek uzyskany przez dziecko powinien być przeznaczony na cele związane właśnie z jego utrzymaniem – dodaje Michał Gajda. Jak podkreśla prawnik, 13-latek może upomnieć się o swoje pieniądze z komunii, jeśli wykaże, że rodzice spożytkowali je w innych celach niż te służące zaspokajaniu jego potrzeb. Czy już wkrótce będziemy świadkami podobnych sporów między młodymi influencerami ich prawnymi opiekunami? W krajach, gdzie za internetowe zasięgi płaci się więcej, a dzieci do produkcji treści wykorzystuje się od dawna, znamy już takie przypadki.