PRACA I KARIERAPoszkodowani mobbingiem boją się chodzić do sądów. Eksperci alarmują: Przepisy są źle...

Poszkodowani mobbingiem boją się chodzić do sądów. Eksperci alarmują: Przepisy są źle napisane

W pierwszych trzech kwartałach ub.r. w sądach rejonowych było do rozpoznania 495 spraw o odszkodowanie i zadośćuczynienie w związku z mobbingiem. To o 12 mniej niż w analogicznym okresie 2018 roku. Z kolei z 477 do 510 wzrosła liczba spraw o odszkodowanie z tytułu naruszenia zasad równego traktowania w zatrudnieniu. Natomiast nie drgnęły statystyki dot. rozstrzygania o rekompensatach w związku z molestowaniem seksualnym w miejscu pracy. W sądach okręgowych też niewiele się zmieniło. Zdaniem ekspertów, tylko mała część poszkodowanych szuka sprawiedliwości w pierwszej instancji. Decyduje o tym m.in. obawa o utratę zatrudnienia. Ale niewątpliwie brakuje też świadomości prawnej.

Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że od stycznia do września 2019 roku w sądach rejonowych do rozpoznania było 425 spraw (kobiety – 272, mężczyźni – 153) o odszkodowanie i zadośćuczynienie w związku z mobbingiem – art. 943 § 3 k.p. To o 4 mniej niż w analogicznym okresie 2018 roku. Natomiast spraw o odszkodowanie i zadośćuczynienie w związku z mobbingiem – art. 943 § 4 k.p. było 70 (kobiety – 31, mężczyźni – 39) w trzech kwartałach ubiegłego roku. To z kolei o 8 mniej niż w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2018 roku.

– Do sądu trafia tylko ułamek spraw, w których dochodzi do nieodpowiednego traktowania pracownika. Powodów jest kilka. Po pierwsze, jeśli pojawia się rzeczywisty mobbing, to firmy są chętne zapłacić odszkodowanie w ramach ugody. Po drugie, ludzie często akceptują trudne warunki, wychodząc z założenia, że praca to nie przedszkole i czasem musi być ciężej. Są skłonni tolerować nieprawidłowości dla świętego spokoju. Po trzecie, przepisy są źle napisane. Mobbing jest bardzo trudno udowodnić w sądzie – komentuje adwokat Bartłomiej Raczkowski, partner zarządzający w Kancelarii Raczkowski.

Jak zaznacza Marcin Kozłowski, adwokat z Chałas i Wspólnicy Kancelaria Prawna, wspomniany art. 943 § 3 k.p. dotyczy osób, które doznały rozstroju zdrowia i są często wciąż zatrudnione, a mimo to decydują się na podjęcie walki z pracodawcą. Natomiast art. 943 § 4 k.p. mówi o pracowniku, który doznał mobbingu lub wskutek niego rozwiązał umowę o pracę. Przy tym przepis ten w obecnym kształcie, znacząco rozszerzającym ochronę pracowników, obowiązuje dopiero od 7 września 2019 roku. Być może nowe brzmienie spowoduje, że będzie on częstszą podstawą roszczeń pracowniczych, co w konsekwencji znajdzie szersze odbicie w kolejnych statystykach.

– W mojej ocenie, łatwiejsze do udowodnienia są sprawy o zadośćuczynienie niż o odszkodowanie. To pierwsze jest przyznawane w oparciu o tzw. uznanie sędziowskie. Tu właściwie nie jesteśmy ograniczeni kwotą żądania. Inaczej jest w przypadku odszkodowania. Trzeba wykazać konkretny uszczerbek, a więc koszty, jakie pracownik poniósł w związku z działałem mobbera. Przykładowo są to wydatki na leczenie, również prywatne. Dla poszkodowanego bardziej opłacalne jest dochodzenie o zadośćuczynienie. Być może dlatego tego rodzaju sprawy aktualnie dominują w statystykach – mówi Michał Dziedzic, adwokat z Kancelarii Klisz i Wspólnicy.

Sądy okręgowe również zajmowały się sprawami o odszkodowanie i zadośćuczynienie w związku z mobbingiem. Tych dot. art. 943 § 3 k.p. było ostatnio do rozpoznania 95 (kobiety – 60, mężczyźni 35), a związanych z 943 § 4 k.p. – 17 (kobiety – 8, mężczyźni – 9). Natomiast statystyki za analogiczny okres 2018 roku wyniosły odpowiednio – 87 (kobiety – 59, mężczyźni – 28) oraz 19 (kobiety – 11, mężczyźni – 8).

– Sąd okręgowy jest rzeczowo właściwy w sprawach o mobbing, jeżeli wartość roszczenia przekracza 75 tys. złotych. Mała ilość spraw związana jest zapewne z praktyką orzeczniczą. Przyznawane kwoty zadośćuczynienia zazwyczaj nie przekraczają 30 tys. zł. Większość roszczeń nie przekracza 75 tys. zł i procedowana jest przed sądami rejonowymi – dodaje mecenas Dziedzic.

W okresie od stycznia do września ub.r. do rozpatrzenia w sądach rejonowych było 510 spraw (kobiety – 266, mężczyźni – 244) o odszkodowanie z tytułu naruszenia zasad równego traktowania w zatrudnieniu, tj. z art. 183d k.p. Rok wcześniej liczba ta wyniosła 477 (kobiety – 261, mężczyźni – 216). Patrząc na dane dot. sądów okręgowych, to w trzech kwartałach ub.r. były tam 54 takie sprawy (kobiety – 14, mężczyźni – 40). Z kolei w analogicznym okresie 2018 roku – 64 (kobiety – 27, mężczyźni – 37).

– Jestem zaskoczony, że tych spraw jest tak mało. Myślę, że powodem tego jest właśnie społeczna akceptacja dla nierównego traktowania słabszych grup. Do tego dochodzi brak świadomości albo wiary pokrzywdzonych w to, że mogą szukać w sądach sprawiedliwości. Nasze przepisy równościowe są szersze, tzn. przewidują większą ochronę dla pracowników niż w wielu innych krajach – stwierdza mecenas Raczkowski.

W trzech kwartałach ub.r. do rozpatrzenia w sądach rejonowych było 18 spraw (kobiety – 14,  mężczyźni – 4) o odszkodowanie w związku z molestowaniem seksualnym, jako jedną z form dyskryminacji w miejscu pracy – art. 183a § 6 w zw. z art. 183d k.p. Tak samo wyglądała sytuacja rok wcześniej. Natomiast ostatnio w sądach okręgowych były 4 takie sprawy, a w okresie od stycznia do września 2018 roku – jedna. I wszystkie dotyczyły kobiet.

– Tych spraw jest naprawdę bardzo mało. Wpływ na takie statystyki z pewnością ma lęk przed kolejną traumą związaną z koniecznością wyjaśnienia przed sądem wszystkich okoliczności sprawy oraz zmierzenia się z człowiekiem, który dopuszczał się molestowania. Ponadto pokrzywdzeni boją się niesprawiedliwych ocen z zewnątrz w stylu, najpierw kariera przez łóżko, a teraz molestowanie seksualne – podkreśla Marcin Kozłowski.

Po danych dot. sądów rejonowych widzimy, że od stycznia do września 2019 roku było do załatwienia 110 spraw dot. dyskryminacji w zatrudnieniu – art. 113 k.p. To o 13 więcej niż 12 miesięcy wcześniej. Natomiast w przypadku sądów okręgowych widzimy minimalną zmianę, z 40 spraw (3 kwartały 2018 roku) do 39 (3 kwartały 2019 roku).

– Zdecydowanie zachodzi dysproporcja między sprawami zawisłymi w sądach a samym zjawiskiem dyskryminacji w zatrudnieniu. Wynika to przede wszystkim z ciągle niskiej świadomości prawnej obu stron stosunku pracy. Decydującą przyczyną mającą wpływ na relatywnie małą ilość każdych spraw jest obawa pracownika przed utratą zatrudnienia – zaznacza ekspert z Kancelarii Klisz i Wspólnicy.

Statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości wskazują też, że do sądów II instancji trafia nieliczny odsetek spraw związanych z mobbingiem oraz molestowaniem seksualnym. Jak wyjaśnia mecenas Kozłowski, dane te są trudne do interpretacji bez znajomości treści rozstrzygnięć. Jednak wyłącznie na tej podstawie można przyjąć, że albo zapadłe wyroki są oceniane jako słuszne albo strony po prostu rezygnują z dalszej wycieńczającej walki w sądzie.

– Sprawy mobbingowe zawsze były długotrwałe. Ostatnio trzy do pięciu lat to norma. Postępowania znacznie się wydłużyły, od kiedy rząd zaczął reformy wymiaru sprawiedliwości. Często jest do wezwania kilkudziesięciu świadków, a przesłuchanie nawet 10 osób w ciągu roku to wciąż wyzwanie dla naszych sądów. Potem jeszcze jest postępowanie apelacyjne, które też może trwać rok – podsumowuje adwokat Bartłomiej Raczkowski.

- Reklama -Osteopatia Kraków

POLECAMY

lekarz medycyna technologia

Polski rynek ochrony zdrowia na fali wzrostu – EY prognozuje roczny wzrost o 11%...

0
Z analizy firmy EY wynika, że polski rynek świadczenia usług z zakresu opieki zdrowotnej będzie do 2028 roku rósł w tempie - 11 proc. rocznie. Rozwój stymuluje rosnące finansowanie publiczne i prywatne, które jest...
Exit mobile version