W wyniku wojny Ukraina miała odcięte kanały transportu przez Morze Czarne w eksporcie do Afryki Północnej, do niektórych krajów w Azji i w sposób naturalny skierowała swoją produkcję zbóż do tych krajów, które zniosły ograniczenia. Polska była najbliżej, więc przyjęła największą ilość zboża z Ukrainy. Podobnie było w przypadku mrożonek maliny, która kiedyś trafiała w dużej ilości z Ukrainy na rynek rosyjski. Wskutek konfliktu ta droga się zamknęła i maliny zostały skierowane na bardzo chłonny rynek polski – przygotowany, bo w Polsce mamy dużo chłodni zdolnych do przechowywania mrożonek malin. Importerzy zbór i mrożonek malin, mając do dyspozycji możliwość importowania bardzo taniego produktu, nie oparli się tej pokusie i dokonali dużych zakupów.
– Niestety w 2022 roku i to za zgodą Polski wprowadzono całkowitą liberalizację wymiany handlowej z Ukrainą, czyli de facto otwarto granice, zlikwidowano kontyngenty, zlikwidowano cła – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Mirosław Maliszewski, Poseł na Sejm RP, Przewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa, Prezes Związku Sadowników RP. – I w niektórych produktach, szczególnie takich, których Ukraina nie miała gdzie sprzedać, na przykład zboża, Ukraina skierowała je na nasz rynek. I zgodnie z prawem, niestety, ale może mniej zgodnie z etyką – wiele przedsiębiorstw postanowiło na tym skorzystać. I dlatego mamy dzisiaj kolosalny problem na obu tych rynkach. W przypadku malin oceniamy, że zapasy są na tyle duże, że malin może wystarczyć nawet na cały nadchodzący nowy sezon. To jest oczywiście działanie nieetyczne, niestety – ale zgodne z przepisami. Więc z jednej strony te podmioty należy piętnować – z drugiej strony, nie ma żadnych kar, które można by wymierzyć za dokonanie takiego importu. Niestety, zapasy w chłodniach czy silosach zbożowych są ogromne – analizuje Maliszewski.
