Przedłużająca się pandemia koronawirusa nie pozostaje bez wpływu na rynek pracy. Jak pokazują wyniki 42. edycji badania Monitor Rynku Pracy, przeprowadzonego przez Randstad we współpracy z Instytutem Badań Pollster, pracownicy znacznie gorzej oceniają szanse na znalezienie nowego zatrudnienia, a jednocześnie boją się utraty obecnego stanowiska. Nie brakuje jednak osób zadowolonych z pracy.
Pandemia wzmocniła zróżnicowanie rynku pracy. Obecną sytuację cechuje duża niepewność odnośnie przyszłości poszczególnych branż i zawodów. Są takie branże, które z uwagi na ograniczenia administracyjne, mają duże trudności w utrzymaniu działalności gospodarczej (hotelarstwo, gastronomia, turystyka). Pracownicy z tych branż boją się o swoje zatrudnienie, i – o ile mogą – starają się wyprzedzać ewentualne zwolnienia szukając pracy w innych sektorach. Obok tego są firmy, które w okresie pandemii radzą sobie bardzo dobrze. Mam na myśli głównie IT i telekomunikację. Tutaj nadal trwa ostra konkurencja o pracowników, a czynnikiem motywującym do zmiany pracodawcy jest oferta lepszego wynagrodzenia.
Branże w najostrzejszy sposób objęte ograniczeniami działalności tną na ile mogą wszelkie dodatki i wynagrodzenia, aby utrzymać stan zatrudnienia. To działania, które – przynajmniej do tej pory – spotkały się ze zrozumieniem pracowników. Wydaje się więc, że obie strony zdają sobie sprawę, że sytuacja jest trudna. Pytanie, co będzie się działo w kolejnych miesiącach. Na ile nowe tarcze „załatają” dziurę w dochodach spowodowaną obostrzeniami, które są coraz mocniej krytykowane przez przedsiębiorców? Sytuacja pracowników zamkniętych branż jest nie do pozazdroszczenia – często mieszkają oni na trenach, gdzie trudno o inne zatrudnienie, szczególnie takie, które oferowałoby warunki pracy podobne do tych sprzed pandemii.
Stosunkowo duża różnica pomiędzy okresem poszukiwania pracy przez osoby z wykształceniem podstawowym a średnim i wyższym (na korzyść tych pierwszych) może dziwić. Warto jednak zauważyć, że po pierwsze mamy nadmiar osób z wykształceniem wyższym humanistycznym, co jest efektem boomu edukacyjnego z lat 90-tych i początku XXI wieku. Wielość uczelni niepublicznych i nie zawsze rzetelnie realizowany program spowodowały, że tytuł magistra nie jest już gwarancją uzyskania zatrudnienia, szczególnie w wyuczonym zawodzie. Często też wyższemu poziomowi wykształcenia towarzyszą wyższe oczekiwania dotyczące zarobków, możliwości rozwoju, dodatkowych benefitów, komfortu dojazdu itp. Równolegle, od kilku lat pracodawcy wskazują na deficyt pracowników do prac prostych i mających umiejętności techniczne na poziomie podstawowym. Zapotrzebowanie na tego typu kwalifikacje występuje choćby w produkcji i przetwórstwie. Proces rekrutacji w przypadku stanowisk niższych jest dużo krótszy, często jednoetapowy, co też wpływa na przeciętną długość okresu poszukiwania pracy.
Monika Fedorczuk, Konfederacja Lewiatan