MEDIANaukowcy: media społecznościowe zagrożeniem dla ludzkości

Naukowcy: media społecznościowe zagrożeniem dla ludzkości

Już nie tylko socjolodzy czy aktywiści ostrzegają przed zgubną rolą baniek informacyjnych w mediach społecznościowych. Również biolodzy apelują, żeby zrozumieć na czym opiera się system tworzenia “fake newsów”. Przekonują, że to problem równie ważny co katastrofa klimatyczna. Sieci społecznościowe, które łączą specjalistów z danej dziedziny mogą być jednak odpowiedzią na informacyjny szum. 

Media społecznościowe miały przede wszystkim zmienić i usprawnić to jak się komunikujemy. Dość szybko okazało się, że nie tylko porozumiewanie się przeszło rewolucję, a platformy społecznościowe stały się też źródłem wiedzy. Możemy odkrywać, klikać i udostępniać informacje szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.

Niewielu z nas jednak wie o tym, że posty wyświetlane nam na platformach społecznościowych nie są dobierane przypadkowo. Mało kto ma z nas świadomość, że rządzą tym algorytmy, których działań nie rozumiemy, bo też i zasady ich tworzenia są skrywane przez gigantów technologicznych. Nie dostajemy więc losowych informacji, a te które mogą przykuć naszą uwagę na podstawie naszej wcześniejszej aktywności. Wpadamy w bańkę informacyjną, do której z trudem trafiają informacje np. z innej strony politycznego sporu – tłumaczy Bartosz Ferenc, założyciel serwisu ecommerce.pl, pierwszej platformy społecznościowej stworzonej specjalnie dla przedstawicieli branży e-handlu. Ferenc znany jest również z takich przedsięwzięć jak Sembot, CENTEO czy MDC.pl.

Niszczą demokrację jak globalne ocieplenie ziemię

O tym, że media społecznościowe mogą negatywnie wpływać na demokrację (poprzez szerzenie fake newsów) ostrzegało już wielu dziennikarzy, socjologów i aktywistów. Jednak teraz do chóru wysyłających ostrzeżenie dołączyli również biolodzy. Siedemnastu naukowców opublikowało – w prestiżowym czasopiśmie PNAS – artykuł pt. „Zarządzanie globalnym zbiorowym zachowaniem”.

Stwierdzili m.in., że powinniśmy traktować badanie wpływu technologii na społeczeństwo jako „dyscyplinę kryzysową”. Oznacza to, że naukowcy (ale też np. politycy i aktywiści) z różnych dziedzin powinni pracować bardzo szybko, aby rozwiązać pilny problem społeczny np. tak jak zajmuje się badaniem klimatu w celu powstrzymanie globalnego ocieplenia.

W artykule czytamy, że brak zrozumienia dla zbiorowych skutków behawioralnych nowych technologii stanowi zagrożenie dla demokracji, ale też i postępu nauki. Przykład? Firmy technologiczne w trakcie trwającej pandemii koronawirusa, nie potrafiły powstrzymać „pandemii dezinformacji”, która utrudniła np. powszechną akceptację masek, szczepionek czy innych sposobów na ograniczanie rozprzestrzeniania się wirusa.

Carl Bergstrom, profesor biologii na Uniwersytecie Waszyngtońskim i jeden z autorów badania, w szczególności podkreśla zwodnicza rolę mediów społecznościowych, ale też innych technologii jak algorytmy wyszukiwania, a nawet reklamy oparte na kliknięciach. Zdaniem Bergstroma to one zmieniły najbardziej sposób w jaki ludzie zdobywają informacje i formułują opinię. – I wydaje się, że zrobiły to w sposób, który sprawia, że ​​ludzie są szczególnie podatni na rozpowszechnianie dezinformacji – mówił Bergman w wywiadzie dla magazynu VOX.

Kolejny przykład związany z pandemią? Bergstrom przytacza sytuację nierzetelnie przeprowadzonego artykułu naukowego, który sugerował, że hydroksychlorochina może być skuteczna w leczeniu Covid-19. W ciągu kilku dni uznane autorytety (również ze świata naukowego) udostępniały ten tekst, a ludzie walczyli o preparat. Wykupując lek sprawili, że hydroksychlorochiny zabrakło dla tych, którzy rzeczywiście potrzebowali jej do leczenia innych schorzeń.

Ekspert dba o imię swoje i firmy

Naukowcy przestrzegają też o możliwości tworzenia dużych społeczności ludzi, które opierając się na teoriach spiskowych i polaryzują jeszcze bardziej opinię publiczną. Nie opierają jednak dyskusji o fakty, ale na wierzeniach i mitach.

Można jednak stworzyć też środowisko informacyjne i społecznościowe, które przełamie te negatywne schematy. Eksperckie, rzetelne, samodyscyplinujące się. Antidotum na chaos panujący we współczesnych mediach społecznościowych, które są zasypane płytkimi, bezwartościowymi i autopromocyjnymi treściami – przekonuje Michał Bąk, współzałożyciel serwisu Founders.pl, który skupia w jednym miejscu nie tylko founderów, ale też przedsiębiorców, managerów, inwestorów i startupowców.

Founders.pl został zaprojektowany w taki sposób, aby maksymalnie ułatwić nie tylko budowanie relacji, wymianę opinii czy mentoring, lecz także poszerzanie wiedzy i rozwijanie kompetencji. Dwa ostatnie elementy są wyróżnikiem i zarazem największą zaletą serwisu.  W serwisie znajduje się bowiem bogate repozytoria usystematyzowanej wiedzy w postaci wielu godzin nagrań, a baza ta systematycznie rośnie.

Podobny schemat proponuje inna sieć społecznościowa, która wystartowała pod koniec czerwca – ecommerce.pl – skierowana jest jednak do przedstawicieli coraz szybciej rozwijającej się branży e-handlu.

To na co zwracają uwagę początkujący e-przedsiębiorcy, ale też doświadczeni menedżerowie, to brak dostępu do usystematyzowanej, praktycznej, opartej na doświadczeniu wiedzy. Ogólnodostępne portale społecznościowe, fora branżowe zalewają nas falą komunikatów, które rozpraszają i utrudniają dotarcie do wartościowych informacji. Coraz trudniej dostrzec granicę między wiarygodną merytoryką a sponsorowanymi treściami – zaznacza Bartosz Ferenc, współtwórca ecommerce.pl.  W tej specyficznej, branżowej sieci społecznościowej użytkownicy mogą wymieniać się doświadczeniami czy przeczytać eksperckie artykuły z takich dziedzin jak SEM, SEO, Social Media, prowadzenie biznesu na na Allegro czy Amazon oraz logistyka, płatności, skalowanie. Całkowicie bezpłatna platforma będzie też systematycznie proponowała swoim użytkownikom webinaria i inne narzędzia, które pomogą rozkręcić swój biznes, a wcześniej posiąść niezbędną wiedzę.

Mimo że dyskusje są moderowane przez osoby z bogatą wiedzą i doświadczeniem, to teoretycznie możliwe jest, że w naszym serwisie pojawią się treści mało rzetelne. Ale tylko teoretycznie. Użytkownicy przecież odpowiadają nie tylko za siebie, ale też marki, które reprezentują. Pozostali – dociekliwi użytkownicy, a tacy są na branżowych serwisach – szybko wyczują fałsz, reklamę czy brak kompetencji. Straty wizerunkowe po publikacji “fake newsa” czy ordynarnej reklamy mogą zatem być brzemienne w skutkach – komentuje Ferenc.

- Reklama -Osteopatia Kraków

POLECAMY

lekarz medycyna technologia

Polski rynek ochrony zdrowia na fali wzrostu – EY prognozuje roczny wzrost o 11%...

0
Z analizy firmy EY wynika, że polski rynek świadczenia usług z zakresu opieki zdrowotnej będzie do 2028 roku rósł w tempie - 11 proc. rocznie. Rozwój stymuluje rosnące finansowanie publiczne i prywatne, które jest...
Exit mobile version