Rafał Trzaskowski z największą widocznością w mediach, Sławomir Mentzen liderem zasięgu i zaangażowania w mediach społecznościowych, Magdalena Biejat z dynamicznym wzrostem na TikToku. W kampanii nie brakuje także manipulacji i fałszywych narracji. Instytut Monitorowania Mediów oraz Stowarzyszenie Demagog pokazują, że tegoroczna kampania prezydencka to nie tylko rywalizacja na zasięgi, ale też na emocje i dezinformacja.
Z danych Instytutu Monitorowania Mediów (IMM) wynika, że w pierwszym tygodniu kwietnia Rafał Trzaskowski był najczęściej obecnym kandydatem na prezydenta we wszystkich typach mediów, osiągając zasięg blisko 465 mln potencjalnych kontaktów. Oznacza to, że statystyczna osoba powyżej 15. roku życia mogła się spotkać w mediach z informacją o tym kandydacie średnio 14 razy. Co trzeci z tych kontaktów pochodził z materiałów telewizyjnych – najwięcej mówiła o nim stacja wPolsce24, często w negatywnym kontekście.
Drugi wynik uzyskał Sławomir Mentzen. Przekazy wzmiankujące kandydata miały 435 mln kontaktów z przekazem, z czego aż 60 proc. pochodziło z mediów społecznościowych. Kandydat Konfederacji konsekwentnie dominuje na TikToku, YouTube i X – to tam buduje bezpośredni kontakt z odbiorcą. Jego posty wygenerowały ponad 2 miliony interakcji, wielokrotnie wyprzedzając pozostałych kandydatów.
Na uwagę zasługuje także Magdalena Biejat, która notuje coraz lepsze wyniki w mediach własnych, szczególnie na TikToku. W tym kanale wyprzedziła już Rafała Trzaskowskiego pod względem liczby obserwujących.
– Widzimy coraz bardziej wyraźną polaryzację publikacji oraz rosnący rozdźwięk między przekazem w mediach tradycyjnych a tym, co dzieje się w social mediach. Media społecznościowe to przestrzeń, w której kampania toczy się na innych zasadach – szybciej, bez pośredników, ale też z większym ryzykiem dezinformacji. Dodatkowo media społecznościowe sprzyjają większej anonimizacji i ograniczonej odpowiedzialności za publikowane treści – zarówno po stronie nadawców, jak i komentujących. To powoduje, że komunikaty w tej przestrzeni są często bardziej radykalne, emocjonalne i odważniejsze niż materiały dziennikarskie – mówi Monika Ezman, dyrektor Centrum Zarządzania Jakością i Działu Analiz w Instytucie Monitorowania Mediów.
Raport wskazuje również na obecność nieprawdziwych informacji i propagandowych przekazów w wypowiedziach kandydatów – zarówno po stronie prawicowej, jak i centrolewicowej. Od fake newsów o migracji i Zielonym Ładzie po błędne deklaracje podatkowe.
– Część polityków wykorzystała kończący się ramadan i obchodzone z tej okazji święto przerwania postu, by jak co kampanię straszyć wyborców migrantami. Wyrwane z kontekstu zdjęcia i nagrania dużej liczby muzułmanów ubranych w tradycyjne stronie mogły wywołać wrażenie, że w Polsce znajduje się ogromna liczba osób z Bliskiego Wschodu. Okazało się, że nie wszystkie materiały pochodziły z Polski, a podobne zgromadzenia odbywały się także w poprzednich latach. Niewątpliwie tego typu treści przyczyniły się do budowania zasięgów w mediach społecznościowych. Jednocześnie budowanie rozpoznawalności i poparcia na manipulacji i skrajnych emocjach jest godne potępienia – komentuje Marcin Kostecki, szef działu fact-checkingu politycznego w Stowarzyszeniu Demagog.