Do niedawna ślad węglowy przeciętnego Polaka był większy niż przeciętnego Chińczyka. Kraje uboższe, które mają aspirację do rozwoju śladem Europy czy Stanów Zjednoczonych, w tej chwili często mają ślad ekologiczny znacznie niższy niż społeczeństwa europejskie i to kilku-, jeśli nie dziesięciokrotnie. Polska emituje około 1% światowej emisji dwutlenku węgla czy gazów cieplarnianych – ale populacja Polski jest znacznie mniejsza niż 1% populacji światowej. Obecnie społeczeństwa odczuwają dużo bardziej skutki zmian klimatu. Skumulowane emisje to bagaż rozwiniętych społeczeństw – i jest on bardzo duży. Dlatego cykl negocjacji wokół tak zwanych szkód i strat – czyli tego, dlaczego Europa i Stany Zjednoczone powinny płacić krajom mniej rozwiniętym – to jest bardzo ważna dyskusja, która się toczy.
– Jeżeli rzeczywiście uda nam się ograniczyć i znaleźć inny model, przede wszystkim oparty na gospodarce obiegu zamkniętego i na zrównoważonym rozwoju, to myślę, że pozostałe kraje świata pójdą tym tropem. Wszyscy odczuwamy problemy na własnej skórze, najbardziej w regionach podzwrotnikowych, w Południowej Azji czy w Afryce – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Mikołaj Troczyński, specjalista zespołu zrównoważonego rozwoju Fundacji WWF Polska. – Żądamy od Brazylii, żeby wstrzymała wycinkę Lasów Amazońskich, ale co im proponujemy w zamian? Myśmy nasze lasy już wycięli, wyeksploatowali w Europie. I to co mamy – to są powiedzmy szczerze uprawy leśne, a nie prawdziwe lasy. Musimy się poczuć liderem, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy i cywilizacyjny. Chętnie się stawiamy na piedestale, ale już niechętnie bierzemy odpowiedzialność za to, jakim kosztem go osiągnęliśmy i jaką drogę wybraliśmy. I tylko w wyniku wspólnej dyskusji uda nam się poprawić globalne cele. Bo nie uda się zmusić na przykład Chin do zaprzestania spalania węgla, jeżeli Polska powie: a my mamy węgiel i będziemy go dalej palić, co nam zrobicie? – wskazuje Troczyński.