Kryzys na rynkach gospodarczych wzbudza wiele emocji i kontrowersji. Prowadząc fundusz i szukając inwestorów o podobnym do mnie myśleniu, powinienem powtarzać powszechną tezę, że najlepszy okres na inwestycje to sytuacja, kiedy na rynku leje się krew, a prawdziwi zwycięzcy pojawiają się w momencie, gdy inni czują strach i brakuje kapitału. To zdecydowanie zwiększa szansę na zarobek. Taki PR prowadzony przez fundusz pewnie może przyciągnąć inwestorów. Myślę również, że w pewnych obszarach gospodarki jest to prawda, ale raczej nie w środowisku startupów i Venture Capital (VC).
Dlaczego?
Wyceny spółek są niższe i za mniejszą kwotę można objąć więcej udziałów. Spółkom brakuje kapitału, więc idą na większe ustępstwa w negocjacjach. To wszystko prawda, ale to wcale nie znaczy, że będzie więcej dobrych spółek, na których można zarobić. Takich, które niezależnie od kryzysu robią prawdziwą, przełomową innowację, budują produkt, usługę lub rozwiązanie, które jest potrzebne na rynku. Zasada inwestowania jest prosta i uniwersalna. Okres kryzysu pozwala na bardziej atrakcyjne warunki inwestycyjne, ale nie oznacza, że automatycznie pojawi się więcej udanych przedsięwzięć. Rzeczywiste szanse na osiągnięcie zysku wiążą się z innowacyjnością i potrzebami rynku, niezależnie od trudnych czy łatwych czasów. Na potrzebnych rozwiązaniach można zarobić zawsze.
Warto zaznaczyć, że choć prawdopodobnie zauważymy wzrost liczby „średniaków” na rynku, fundusze venture capital, szczególnie early stage, powinny skupiać się na innych celach. Trzeba tu wziąć pod uwagę kwestię prawa potęgi (power law). Zasada ta głosi, że w wielu dziedzinach, w tym w świecie inwestycji i startupów, wyniki nie są równomiernie rozłożone. Innymi słowy, niewielka liczba przedsiębiorstw generuje większość wartości, podczas gdy większość firm przynosi zyski umiarkowane, niewielkie lub stratę.
Obecna bańka startupów i VC była zbudowana na zupełnie innych podstawach – na wydawaniu środków licząc na łut szczęścia. W ostatnich latach powstawało mnóstwo projektów, jak proste skrypty do oddzwaniania do odwiedzających stronę www. Projekt napisany na kolanie w tydzień pozyskiwał miliony dofinansowania od Funduszy VC. Dlaczego? Do dzisiaj się zastanawiam czy to kwestia niezrozumienia potrzeb klientów, technologii czy może chęć pobrania opłaty za zarządzanie aktywami, która należy się zarządzającym funduszem. Nie wiem. Może decydował umiejętnie zbudowany PR startupu, który przekonuje, że taki projekt to kolejny przełom. Może żyłka hazardzisty u zarządzających funduszami VC.
Patrzę natomiast z nadzieją w przyszłość, bo liczę, że z uwagi na trudne czasy i coraz większą świadomość ryzyka związanego z prowadzeniem własnego startupu, będzie mniej projektów i szumu na rynku. Będzie mniej inwestorów, a tym samym mniej nadziei na sprzedaż nieudanego projektu do innego funduszu. Liczę, że będzie również mniej projektów, które dostarczają małą wartość, a ich wyceny szybują w kosmos.
Sukces w inwestowaniu nie zależy od kryzysu, tylko w dużej mierze od sposobu selekcji projektów. Jeśli jest dobra, to zawsze na nich zarobimy – czasami po prostu mniej niż w momencie, gdy wyceny są kosmiczne. Wybór projektów inwestycyjnych powinien opierać się na długoterminowej perspektywie, a nie na krótkotrwałych okazjach, jakie może stworzyć kryzys.
W tym nieustabilizowanym okresie warto zachować zdrowe podejście do inwestycji, kierując się analizą i oceną potencjału przedsięwzięć. Właściwe zrozumienie rynku i wsłuchanie się w realne potrzeby konsumentów pozwolą odkrywać udane projekty, które niezależnie od trudności ekonomicznych stanowią klucz do sukcesu inwestycyjnego. W końcu prawdziwa innowacja i jakość produktów nie znają kryzysu i mają potencjał sprostać wyzwaniom każdej sytuacji rynkowej.
Autorem artykułu jest Andrzej Targosz, Partner Bitspiration Booster.