Najnowszymi dekretami Aleksandra Łukaszenki z 7 września br. dalsza emigracja dla wielu Białorusinów może stać pod znakiem zapytania. Nowe przepisy mogą też dramatycznie wpłynąć na nasz rynek pracy, ponieważ to właśnie Białorusini – po Ukraińcach są największą migracją zarobkową. Co prawda nadal Ukraińcy stanowią najliczniejszą grupę obcokrajowców w Polsce, to ich udział spada z miesiąca na miesiąc, za to przybywa Białorusinów.
Dwa dekrety białoruskiego prezydenta wykreślają z listy procedur możliwych do zrealizowania w placówkach dyplomatycznych wiele kluczowych dla osób mieszkających poza krajem czynności, takich jak wyrobienie czy przedłużenie paszportu/prawa pobytu, sporządzenie pełnomocnictwa do sprzedaży majątku (np. mieszkania czy samochodu), uzyskanie zaświadczenia w sprawie wykształcenia lub stanu cywilnego. Żeby dopełnić formalności, konieczny będzie osobisty przyjazd na Białoruś. A to dla wielu Białorusinów jest równoznaczne z zagrożeniem zatrzymania (wielu z nich wyjechało na fali emigracji w 2020 roku) i potencjalną sprawą karną, np. za udział w antyrządowych protestach (nawet domniemanych).
Obecnie większość Białorusinów stara się o kartę pobytu, jednak czas oczekiwania to średnio 2-3 lata lub ochronę międzynarodową. Decyzja białoruskiego przywódcy stawia wyzwanie nie tylko Białorusinom ale też całej Unii Europejskiej. Dla takich krajów jak Litwa, gdzie jest największa diaspora białoruska, Polska, Łotwa, Czechy czy Niemcy, gdzie przebywa najwięcej białoruskich migrantów, będzie to ogromny kłopot, gdy raptem wielu z nich skończy się ważność dokumentów.
Poza granicami Białorusi mieszka ok. 1,1 mln jej obywateli. Od sierpnia 2020 roku wyjechało od 250-500 tys. Białorusinów i była to jak dotąd największa fala emigracji.
Według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego obywatele Białorusi od stycznia 2022 r. do końca czerwca 2023 r. założyli w Polsce 11 716 jednoosobowych działalności gospodarczych. Z kolei z danych ZUS wynika, że w 2023 r. w Polsce do ubezpieczeń emerytalnego i rentowych zgłoszono 110 294 Białorusinów. Obecnie są największą grupą pod względem wzrostu i wyprzedzili nawet Ukraińców, których liczba spada. Najczęściej pracują jako informatycy, budowlańcy, pracownicy magazynów i zakładów oraz kierowcy czyli w zawodach, w których przeważają mężczyźni i których brak polski rynek pracy boleśnie odczuł po wybuchy rosyjskiej wojny.
Obecnie mamy podstawy, żeby obawiać się, że część Białorusinów wróci do kraju. Jest to o tyle ważna informacja dla rynku pracy, że pula krajów, których obejmują złagodzenia przy zatrudnieniu dramatycznie się kurczy – po braku pracowników z Ukrainy, dołączą do nich Białorusini. A ich udział w rynku pracy jest bardzo duży – polska produkcja stoi pracownikami z zagranicy. W Gremi Personal udział Białorusinów zwiększył się dwukrotnie w 2023 roku. Średni wiek pracownika to około 30 lat, 2/3 stanowią mężczyźni. Obecne przepisy mogą spowodować, że część z nich będzie zmuszona wrócić do kraju, co spowoduje odpływ pracowników, których i tak brakuje. Wyrażamy nadzieję, że polski rząd znajdzie sposób, żeby zatrzymać Białorusinów w Polsce. – ostrzega Anna Dzhobolda, dyrektorka Departamentu Rekrutacji Międzynarodowych Gremi Personal.