Długo oczekiwana unijna dyrektywa była game changerem w polskim e-commerce. Jak się okazało nie tylko sprzedawcy, ale też ograny kontroli nie były w pełni przygotowane na wdrożenie jej w życie. – Pomimo tego, że minął już pierwszy kwartał z nowymi przepisami, pozostaje sporo wątpliwości co do sposobu wdrożenia ich w życie – mówi Gabriela Halla-Popławska, adwokat IdoSell.
Na początku stycznia całe środowisko polskiego e-handlu musiało się zmierzyć z unijną dyrektywą, która miała ogromny wpływ na zmianę organizacji w sklepach internetowych, szczególnie w kwestii prezentowania promocji czy też publikowania opinii. Należy jednak zaznaczyć, że do polskiego porządku prawnego nowe przepisy weszły z opóźnieniem. Dyrektywa Omnibus miała zacząć obowiązywać już w maju 2022 roku, ostatecznie w życie weszła na początku 2023. Przebieg procesu legislacyjnego do końca dawał duże poczucie niepewności przedsiębiorcom co do tego, w jakim kształcie zostanie ona wprowadzona i jak będą dokładnie brzmiały przepisy. W związku z intensywnymi pracami legislacyjnymi przedsiębiorcy do ostatniej chwili musieli trzymać rękę na pulsie.
– Działy prawne wspierające e-przedsiębiorców były postawione w pełną gotowość, żeby pogodzić nowe przepisy z wymogami systemu. Trudność dyrektywy polega na tym, że nie tylko idą za nią zmiany w dokumentacji sklepu, ale też w strukturze stron internetowych. Pojawiły się nowe obowiązki informacyjne, które muszą być osadzone na stronach internetowych sklepów w odpowiednich miejscach, w określony sposób. Tę niepewność, która towarzyszyła wejściu dyrektywy, można było zauważyć na rynku. Tym bardziej, że przepisy były bardzo ogólne i nie uwzględniały specyfiki e-sklepów. Dlatego też z początkiem roku można było zauważyć, że przedsiębiorcy interpretowali je na różne sposoby – mówi Gabriela Halla-Popławska, adwokat IdoSell.
Już dwa tygodnie po wejściu dyrektywy Omnibus w życie, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów opublikował raport, w którym zawarte zostały wytyczne prezesa UOKiK, co do stosowania nowych przepisów w największych sklepach internetowych działających na polskim rynku.
– Prezes UOKiK prześwietlał i sprawdzał sposób informowania o promocjach. Raport UOKiK w pewnym sensie wyznacza linię interpretacji przepisów. Rozwiano m.in. wątpliwości co do tego jak powinien brzmieć literał informujący o najniższej cenie, jak powinna być wyświetlana ta informacja. To pomogło przedsiębiorcom ujednolicić sposób organizowania promocji. Dopóki raport się nie pojawił, można było zauważyć dużą różnorodność w sposobie stosowania nowych przepisów np. część sklepów internetowych ukrywała informacje w interfejsach, które wyświetlały wsad informacyjny dopiero po wejściu na nie kursorem. W raporcie jasno wskazano, że tak praktyka jest błędna – wyjaśnia Gabriela Halla-Popławska.
Drugim ważnym aspektem, którym zajął się UOKiK, jest kwestia opinii o produktach i usługach, które są publikowane w sieci. Dla wielu konsumentów stanowią one ważny element decyzyjny w procesie zakupowym. Prezes urzędu ukarał podmioty, które zajmowały się tworzeniem nieprawdziwych recenzji.
W lutym tego roku w rozmowie z PAP prezes UOKiK zapowiedział, że to nie koniec sprawdzania e-sklepów pod kątem prawidłowej implementacji przepisów dyrektywy. Zaznaczył, że na stronie UOKiK pojawią się szczegółowe wytyczne, do których będą musieli dostosować się e-przedsiębiorcy. Ci, którzy nie zrobią tego należycie, w połowie roku mogą spodziewać się kontroli i wysokich kar.
– Myślę, że w najbliższym czasie można się spodziewać wytycznych co do sposobu publikowania opinii o towarach. Tym bardziej, że po styczniowej analizie sposobu prezentowania promocji, prezes UOKiK zapowiedział, że zajmie się sprawdzeniem także tej kwestii – mówi Gabriela Halla-Popławska.