Wyrok potwierdza konieczność zmiany polskich przepisów umożliwiających nieproporcjonalną sankcję kredytu darmowego. Są one instrumentalnie wykorzystywane przez kancelarie działające wyłącznie dla maksymalizacji własnego zysku, a nie w celu ochrony konsumentów, od których skupują roszczenia za 10-20 proc. wartości.
W czwartek 13 lutego 2025 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok (sygnatura C-472/23) na podstawie pytań prejudycjalnych polskiego sądu dotyczących sankcji kredytu darmowego (SKD). Już w samej konstrukcji tej sprawy jest wiele ciekawych informacji. Otóż na SKD powołuje się spółka handlowa zajmująca się skupem roszczeń od kredytobiorców. I dochodzi od banku zwrotu odsetek oraz pozostałych kosztów poniesionych na podstawie umowy pożyczki. Widoczny jest tu biznesowo-handlowy pomysł na znalezienie obfitego źródła zarobku pod płaszczykiem ochrony interesu ekonomicznego klientów banków.
Pomimo niekorzystnego dla banków klimatu w orzecznictwie dotyczącym sporów z konsumentami, ten konkretny wyrok nie jest niczym więcej ponad to, co wynika wprost z ustawy. I na pewno nie jest „przełomowy”, jak ogłosiły kancelarie prawne, szczególnie te, które skupiły roszczenia klientów bankowych z nadzieją, że stworzą nowy segment bardzo dochodowej działalności.
Aby pokazać rzeczywisty wymiar wyroku C-472/23, warto wyjaśnić, na czym polega SKD. Jeśli rozstrzygając spór konsument – bank sąd orzeknie, że w umowie kredytowej zawarte były klauzule abuzywne (zakazane) lub informacje zawarte w niej były niedostateczne, niepełne lub niejasne, bank traci prawo do odsetek i może domagać się jedynie zwrotu samego pożyczonego kapitału. Bank może być więc zobowiązany do zwrotu nadpłaconych rat i odsetek. Tak literalnie stanowią od lat przepisy ustawy o kredycie konsumenckim.
Wyrok nie jest przełomowy, ponieważ:
- TSUE nie orzekł, że oprocentowanie kredytowanych kosztów jest niedopuszczalne. Według TSUE okoliczność, zgodnie z którą roczna rzeczywista stopa oprocentowania (RRSO) okazałaby się zawyżona, nie stanowi sama w sobie naruszenia obowiązku informacyjnego. To oznacza, że najpopularniejszy zarzut, na który masowo powołują się kancelarie w sprawach SKD, został jednoznacznie zakwestionowany przez Trybunał;
- TSUE stwierdził, że to do sądu krajowego należy ocena, na ile przeciętny konsument – właściwie poinformowany oraz dostatecznie uważny i rozsądny – był w stanie na podstawie warunków umowy dotyczących zmiany opłat ocenić, jak może się zmienić wysokość jego zobowiązania;
- Trybunał podkreślił, że surowość sankcji przewidzianej w prawie krajowym powinna być adekwatna do wagi naruszeń i należy przestrzegać ogólnej zasady proporcjonalności, która wynika z prawa unijnego. TSUE potwierdził, że SKD może zostać uznana za nieproporcjonalną, jeżeli naruszenie obowiązków informacyjnych nie ma wpływu na świadomość konsumenta o zakresie zobowiązania wynikającego z zawartej umowy;
- W opinii TSUE sankcji kredytu darmowego nie można stosować automatycznie. To do sądu krajowego należy ocena wagi naruszonych obowiązków przez kredytodawcę i ich wpływu na decyzję konsumenta o zawarciu umowy.
Ważny jest tu kontekst dyrektywy o kredycie konsumenckim i ustawy o kredycie konsumenckim, będącej transpozycją tej dyrektywy do prawa polskiego. W ustawie jest precyzyjnie wskazany katalog rzeczy, które bank musi zawrzeć w umowie. To blisko 30 elementów. Sankcja kredytu darmowego przysługuje kredytobiorcy, jeśli któregoś z tych elementów brakuje lub jest nieprawidłowy. Dyrektywa, a za nią ustawa mówi, co musi być przedmiotem obowiązku informacyjnego, a więc nie ma tu żadnej uznaniowości. To pokazują także wyroki sądów: ponad 90 proc. z nich oddala roszczenia konsumentów (a ściślej rzecz ujmując roszczenia kancelarii, które skupiły roszczenia konsumentów), bo sądy nie dopatrują się żadnych naruszeń w wypełnieniu obowiązku informacyjnego.
Wyrok TSUE dał ważny argument do podnoszonej od dłuższego czasu tezy o braku proporcjonalności w polskiej ustawie o kredycie konsumenckim. Dyrektywa pozostawia państwom członkowskim określenie rodzaju sankcji. Mówi jedynie, że ma być proporcjonalna, skuteczna, odstraszająca. Dlatego te sankcje różnią się między państwami.
W Polsce błędnie skonstruowano przepisy, bo literalnie czytając ustawę każde naruszenie dotyczące zapisania wymaganych przez nią elementów w umowie już skutkuje możliwością zasądzenia sankcji kredytu darmowego. To zupełny brak proporcjonalności, o której wprost jest mowa w dyrektywie i której znaczenie jednoznacznie wskazał TSUE. Sankcja – jak wskazał Trybunał – może zostać zasądzona wtedy, kiedy klient nie zdaje sobie sprawy z zakresu zobowiązania, a nie za każde błahe naruszenie.
Wyrok TSUE potwierdza konieczność zmiany polskich przepisów umożliwiających nieproporcjonalną sankcję kredytu darmowego. Są one instrumentalnie wykorzystywane przez kancelarie działające wyłącznie dla maksymalizacji własnego zysku, a nie w celu ochrony konsumentów, od których skupują roszczenia za 10-20 proc. wartości.
dr Mieczysław Groszek
Autor jest członkiem TEP, od roku 1990 menedżerem bankowym.