Tańszy frank nie zawitał na długo w naszej rzeczywistości. Dane ze Szwajcarii znów windują walutę. W tle słabsze dane z USA i korekta na rynku obligacji długoterminowych.
Na skróty:
Wybicie inflacji w Szwajcarii
Wczorajsze dane wbrew oczekiwaniom nie pokazały spadku inflacji w Szwajcarii. Analitycy spodziewali się spadku z 3,3% w skali roku na 3,1%. Odczyt pokazał jednak wzrost do 3,4%. Jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, ale do rekordów z sierpnia nie pozostało już daleko. Wtedy ceny rosły o 3,5% w skali roku. Trzeba jednak pamiętać, że cel inflacyjny w tym kraju – podobnie jak w Polsce – ma tolerancję 1%, ale bazą jest nie 2,5% jak w Polsce, ale 1%. Jesteśmy zatem powyżej celu inflacyjnego. Wiadomo, jest to nawet nie dwukrotność, ani nie pięciokrotność jak w Polsce. Nie zmienia to faktu, że kraj ten mocno pilnuje by ceny, które i tak są wyższe niż w krajach ościennych, za szybko nie rosły. Efektem tych danych są spekulacje o dalszym wzroście stóp procentowych, co z kolei będzie miało przełożenie na umacnianie się franka wobec innych walut. Na początku marca za franka płacono 4,66 zł, wczoraj w szczytowym momencie było to już 8 groszy więcej.
Mniej złe dane zza Oceanu
Wczorajsze odczyty z USA nie napawały optymizmem. Lepiej wypadły dane o zamówieniach bez środków transportu, które rosną o 0,8% w ujęciu miesięcznym. Jest to bardzo solidny wynik. Po włączeniu samochodów, bo to one robią różnicę, mamy jednak spadek i to 4,5% w skali miesiąca. Gorszy wynik ostatnio mieliśmy na początku pandemii w 2020 roku. Tamtejsze dane miały jednak silny wpływ paniki. Przed pandemią jednak zdarzały się takie wyniki. Jakby tego było mało, słabo wypadły również zamówienia w przemyśle. Były lepsze od oczekiwań, ale miesięczny spadek 1,6% mimo, że lepszy od zakładanego spadku o 1,8% to nadal słabo. W rezultacie euro znów zyskuje względem dolara.
Kapitał polubił ryzyko
Ostatnie dni przyniosły nam korektę na rynku obligacji. Po ostatnich szczytach rozpoczęło się podkupowanie papierów dłużnych. Wyższa rentowność w połączeniu z wątpliwymi podwyżkami stóp procentowych powodują, że kapitał jednak przestał uciekać z rynku obligacyjnyego. Najbliższe dni pokażą nam czy to element trwałej tendencji czy krótka korekta w ruchu. Patrząc na różnicę w oprocentowaniu obligacji, trwała zmiana mogłaby być elementem pomagającym złotemu. Polskie obligacje są bowiem atrakcyjnie oprocentowane na tle zachodu.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów
Maciej Przygórzewski – główny analityk w InternetowyKantor.pl i Walutomat