Pojawia się ostatnio w opinii obiegowej, ale także fachowej, pojęcie wojny hybrydowej. Wiele osób sobie zadaje pytanie, co to jest? A są to działania, które mają miejsce od wielu lat. Praktycznie Rosja prowadzi takie działania już od czasu pierwszej inwazji w Ukrainie – czyli od roku 2014. I dziś tym elementem wojny hybrydowej jest nie tylko działanie kinetyczne – czyli wojna w Ukrainie – ale to, co widzimy w Polsce. Przykładem są incydenty graniczne, czy choćby wysadzenie zakładów zbrojeniowych w Czechach parę lat temu. To jest oddziaływanie, którego efekt było widać także w postaci wpływania na rezultat wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych – kiedy to prezydent Trump dzięki takim działaniom uzyskał przewagę wyborczą.
– Widzieliśmy wojnę hybrydową w postaci oddziaływania na społeczeństwo brytyjskie, co skutkowało wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, czyli Brexitem. Widzimy też wiele działań politycznych i gospodarczych ukierunkowanych na Węgry, które stały się bardzo prorosyjskim państwem w łonie NATO i Unii Europejskiej – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Maciej Matysiak, ekspert Fundacji Stratpoints, wykładowca ANS Gniezno. – Widzimy takie działania na Bałkanach, co wywołuje wiele ognisk zapalnych, bądź w Afryce. Celem tych akcji jest odciągnięcie uwagi od głównego kierunku rosyjskiego zaangażowania, czyli od Ukrainy i Europy. Wojna hybrydowa toczyła się i toczy w wielu przestrzeniach – na przykład w cyberprzestrzeni, gdzie ataki cybernetyczne mają miejsce od wielu lat. Rosja oddziaływała na infrastrukturę krajów bałtyckich – Litwy, Łotwy i Estonii. Po prostu wyłączyła w pewnym momencie w tych krajach prąd i bankowość. I te wszystkie elementy to jest wojna hybrydowa, z którą musimy się liczyć i musimy sobie sprawnie radzić – analizuje Matysiak.