Styl ŻyciaPrzestroga człowieka sukcesu… Co robić aby być i mieć.

Przestroga człowieka sukcesu… Co robić aby być i mieć.

Przestroga człowieka sukcesu… Co robić aby być i mieć.

Właśnie wybudowałem nowy dom. Mam wspaniałą pracę i dobry samochód. Kochająca rodzina i uśmiechnięte dzieci. Moje kolejne projekty kończą się zazwyczaj sukcesem. Udaje mi się ciągle zdobywać nowe szczyty a jednak jakoś nie czuję satysfakcji. Co roku podróżuje do nowych i ciekawych miejsc. W sumie to pewnie 99% ludzi dałoby się pokroić za to co mam ja, a jednak ja dalej szukam dziury w całym. Kiedyś czułem że więcej kontroluje, teraz mam wrażenie że wiele dzieje się wokół mnie ale nie wszystko za sprawą mojej decyzji… Już to gdzieś słyszałeś?? Może znasz to z autopsji? To częsta przypadłość naszych czasów zfokusowanych na cel i sukces. Biegniemy ciągle do przodu i ciągle pod górę często nie zdając sobie sprawy po co właściwie to robimy. Dla tego tak wielu ludzi sukcesu czuje tak naprawdę w środku pustkę bo, pomimo nieustannych sukcesów, ciągle czują że czegoś im brak. Nałogowo szukają kolejnych powodów do samozadowolenia i udowodnienia sobie że ciągle są najlepsi. A prawda jest taka że na szczycie jedyne co widać to kolejny szczyt, ta droga nigdy nie ma końca. Cele są bardzo ważne bo nie jest możliwe świadome podróżowanie jeśli nie znamy kierunku w którym zmierzamy. Skupienie jednak, jedynie na celu sprawia, że z każdym kolejnym osiągnięciem odczuwamy jedynie większy głód. Uczucie ze zdobycia kolejnego szczytu w żadnej mierze nie może się równać z tym odczuwanym z pierwszego sukcesu. Dla tego ciągle podnosimy poprzeczkę bo łudzimy się że znowu poczujemy ten zastrzyk adrenaliny który kiedyś pozwalał nam niemal latać… Mimo że, po kolejnym zdobytym wzniesieniu, zaczynamy zdawać sobie sprawę że to tak naprawdę nic nie zmienia, to nie znamy innej strategii. Wpadamy więc w błędne koło, huśtawki emocjonalnej w trakcie której paradoksalnie każde kolejne większe osiągnięcie okupione jest poczuciem braku sensu i głębszego celu. Dodatkowym problemem jest ciągłe narastające uczucie zagrożenia. Pomimo iż jednym z głównych powodów dla których ludzie wspinają się na górę jest chęć zwiększenia poczucia bezpieczeństwa to faktycznie im wyżej jesteśmy tym dłuższa droga w dół. Zdając sobie z tego sprawę, wraz z coraz większą ilością osiągnięć i posiadanych rzeczy zaczynamy coraz bardziej obawiać się utraty tego co już osiągnęliśmy. Faktem okazuje się że  im więcej masz (do stracenia) tym więcej masz zmartwień na głowie. Schemat który opisuję osobie nie związanej ze stałym głodem nowych sukcesów, może wydawać się wręcz niedorzeczny ale często właśnie tak to wygląda. Tak jednak nie musi i nie powinno być. A jak być powinno?

Powinniśmy zacząć od większej uważności i częstszego przebywania tu i teraz. Nasz umysł który jest doskonałym sługą ale bardzo złym panem bardzo lubi mieć jakieś zajęcie. Kiedyś myślałem że to iż ciągle o czymś myślę jest moim atutem i pozwala mi się rozwijać, taki ze mnie mózgowiec…W zależności od charakteru, nasz umysł uwielbia przebywać w przeszłości lub w przeszłości. Albo ciągle analizuje przeszłe wydarzenia albo nieprzerwanie snuje planu, marząc o tym co i jak może być. Ja akurat ciągle przebywałem w przyszłości, ciągle planowałem, ciągle budowałem, ciągle tworzyłem. To sprawia że rzadko zwracamy uwagę na to co nas otacza i dzieje się dookoła. Dla tego właśnie otacza nas tak wiele ludzi z nieobecnym wzrokiem. A jedynym momentem w historii kiedy możemy być szczęśliwi to teraz. Ani w przeszłości ani w przyszłości nie może się to wydarzyć. To prowadzi do konkluzji że jeśli pozwolimy naszej głowie przejąć kontrolę, poprzez fakt że umyka nam chwila obecna, zamykamy sobie jedyną drogę do odczuwania zadowolenia. Ci którzy wspinając się na szczyt, myślą jedynie o tym jak przyjemnie będzie już tam się znaleźć, zazwyczaj nie umieją przeżywać chwili obecnej. To sprawia że tu i teraz odczuwają jedynie pustkę w zamian za ułudę przyszłego uniesienia. To też sprawia że biegnie coraz szybciej żeby dogonić przyszłość, to niestety okazuje się utopią…. Podobnie jest z rozpamiętywaniem przeszłych porażek, czy to sukcesów. Identycznie do niczego nas to nie doprowadzi, przeszłość jest o tyle potrzebna o ile wyciągamy z niej wnioski. Na tym kończy się jej zadanie. Wniosek: uruchom uważność chwili obecnej, w tym zadaniu akurat bardzo pomaga medytacja. Warto się tym zagadnieniem zainteresować…

Kolejnym istotnym elementem jest fakt że, tym co nadaje naszemu życiu głębszego sensu jest zadowolenie z samej drogi. Jeśli nauczymy się cieszyć z pokonywania trasy która wiedzie na szczyt a nie z samego zdobycia szczytu wtedy „poczucie szczęścia” „tu i teraz” potrafi trwać o wiele dłużej. Bo o wiele więcej czasu spędzamy w drodze na górę niż na poszczególnych szczytach. Poza tym jeśli cieszymy się samym rozwojem i pokonywaniem przeciwności jesteśmy w stanie w dużo większą pokorą i spokojem przyjąć potencjalne porażki które niestety są nieodłącznym elementem sukcesów. Tym co potrafi zdołować niejednego przedsiębiorczego człowieka, którego zaczyna przytłaczać rzeczywistość, jest fakt iluzorycznego poczucia przymusu robienia wielu rzeczy. Często jest tak że gdy zaczynamy przygodę z jakimś nowym wyzwaniem robimy to z pasją i zaangażowaniem które dodaje nam skrzydeł i pozwala pokonać wszelkie przeciwności. Robimy to co kochamy więc chcemy to robić. Zazwyczaj jednak gdzieś po drodze, w sposób niezauważony, sytuacja zmienia się z ekscytującej przygody w nieznośny obóz pracy. Nie możemy się wyzwolić od natłoku spraw do załatwienia. Robimy coraz więcej a i tak ciągle lista spraw nie załatwionych rośnie. To co należy w takiej sytuacji zrobić to usiąść spokojnie i uświadomić sobie fakt że robimy to co robimy bo chcemy, nie dla tego że musimy. Powinniśmy zastanowić się nad tym jakie będą konsekwencje, nie zrobienia jednej czy drugiej rzeczy. Często nie są one wcale takie straszne jak nam się wydaje. Nawet jeśli miałoby się to wiązać ze stratą pracy to dalej jest to nasza decyzja. Świadomość samostanowienia potrafi znowu dodać skrzydeł. Następnym krokiem jest podjęcie decyzji czy faktycznie mam ochotę ową rzecz zrobić czy też nie. Gdy podejmiemy tą decyzję samemu, poczujemy jak kamień spada nam z barków. Bo mało który szef jest tak surowy dla nas jak my sami. To jest nasz nawyk aby zawsze podkręcać tempo. To jest nasz nawyk aby ciągle wymagać do siebie więcej. Często boimy się że jeśli wyzwolimy się od tego poczucia, ciężaru i obowiązku to przestaniemy się tak starać i stracimy to na co tak długo pracowaliśmy. Równocześnie nie zdajemy sobie sprawy że właśnie ten pozorny przymus jest czynnikiem ogromnie stresogennym i psuje nam życie. Jeśli uda nam się spojrzeć na sprawy z perspektywy to jest możliwe że będziemy robić dokładnie to samo ale z własnej woli i z dużo większą satysfakcją. To często prowadzi również do lepszych wyników, bo odzyskujemy ten szczery i nie wymuszony zapał do działania. Działanie z własnej woli o wiele mniej nas męczy.

Pomocną strategia radzenia sobie z rosnącym poczuciem zagrożenia i straty wypracowanej pozycji jest stawienie czoła tym obawom. Jeśli się czegoś boisz zrób to. Warto jest usiąść i szczerze sobie dopowiedzieć co się stanie jeśli wydarzy się najgorszy scenariusz? Często faktyczne konsekwencje są o wiele mniejsze od naszych wyobrażeń, ale tego dowiadujemy się gdy faktycznie rozłożymy hipotetyczną sytuację na czynniki pierwsze. Zastanów się co się stanie jak stracisz biznes, co będziesz robił gdy stracisz to wspaniałe stanowisko, jak się zachowasz gdy stracisz wszystko na tej największej inwestycji. Wymyśl strategię postępowania na taką ewentualność. Może się okazać że będziesz musiał poczynić pewne zabiegi aby lepiej przygotować się to tego scenariusza. Oby nigdy się nie wydarzył, ale jeśli tak się stanie Ty będziesz gotowy, a ta świadomość da Ci olbrzymie poczucie bezpieczeństwa. To znowu obniża stres i poprawia samopoczucie. Amerykanie mają bardzo trafione powiedzenie które to opisuje „Spodziewaj się najlepszego i bądź gotowy na najgorsze”.

Jeśli siądziesz i zastanowisz się co tak naprawdę sprawia Ci przyjemność to dojdziesz do wniosku że to co w życiu najcenniejsze jest prawie za darmo…. Piknik z rodziną na polanie. Wspólne gotowanie posiłku. Kino z dziećmi, koszty 50zł a wrażenia bezcenne, pytanie czy masz na to czas? Oczywiście nie namawiam do rezygnacji z realizacji własnych planów i odpuszczania, bo to wielu ludzi sukcesu może unieszczęśliwić w jeszcze większym stopniu. Jednak szczęśliwy w pełni może być jedynie człowiek wolny a to co posiadamy zamyka nas niestety w złotej klatce. Obawiamy się coś stracić bo przestaniemy się liczyć, bo co powiedzą inni… Warto jednak pracować nad sobą aby się od tego uwolnić bo Wedy zaczynamy dostrzegać małe rzeczy, które niewiele kosztują a dają najwięcej radości. Paradoksalnie gdy już uwolnimy się od obowiązku posiadania pewnych rzeczy czy statusu, energia która wtedy powstaje może pomóc nam w osiągnięciu dowolnego założonego celu. Zrobimy to z uśmiechem i luzem bez stresu o powodzenie, bo przecież liczy się droga a nie sam cel.

Filip Prokop

Przedsiębiorca z 20 letnim doświadczeniem, inwestor, dyplomowany trener biznesu, publicysta, współautor książki „Sprzedaż jest Sexy albo nie ma jej wcale – Zielona Rewolucja”, propagator idei współpracy.

NAJNOWSZE ARTYKUŁY

- Reklama -Osteopatia Kraków

POLECAMY

chiny

Chiny: od „cudownego wzrostu” do nowej rzeczywistości

0
Chiny potrzebują nowych źródeł wzrostu – sektor nieruchomości: od bohatera do zera, spowolnienie inwestycji zagranicznych (w grę wchodzą zarówno krótkoterminowe czynniki taktyczne, jak i długoterminowe czynniki strukturalne) Popyt zagraniczny: rola Chin jako krytycznego...