W nowy tydzień wchodzimy ze sporym bagażem po piątkowym odczycie z amerykańskiego rynku pracy. Nie ma jednak za dużo czasu na rozpamiętywanie. W środę kluczowy dla dolara odczyt inflacyjny. Dzień później decyzje w sprawie stóp procentowych podejmie EBC.
Na skróty:
Nie ma pracy dla Amerykanów
Piątkowy odczyt z amerykańskiego rynku pracy wyraźnie pogrzebał nadzieję rynku na bardziej stromą ścieżkę cięć stóp procentowych. Jeszcze przed odczytem prawdopodobieństwo podwójnej obniżki oscylowało wokół 50%. Obecnie jest dwukrotnie niższe, co w przełożeniu na prostszy język oznacza: „no way, man!”. Miało to ogromne przełożenie na parkiety giełdowe, gdzie znów polała się krew. Znów, ponieważ obserwujemy powtórkę sprzed miesiąca. Solidne tąpnięcia ostatnio coraz częściej pojawiają się na rynku akcyjnym. W piątek zobaczyliśmy spadek bezrobocia, wyższe płace oraz wyższe zatrudnienie. Rzecz w tym, że ten odczyt tylko na pierwszy rzut oka można uznać za optymistyczny. Wzrost zatrudnienia o 140 tysięcy okazał się lepszy niż przed miesiącem, jednak, zagłębiając się w korekty poprzednich odczytów, okazuje się, że rynek pracy się skurczył. Korekta wyniku za lipiec zabrała 25 tysięcy wakatów. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z czerwcem, gdzie druga aktualizacja odjęła blisko 60 tysięcy wakatów. Sumarycznie więc ciężko tu mówić o dobrych rezultatach. Na razie retoryka jest taka, że teraźniejszość jest ważniejsza od przeszłości, jednak temat prędzej czy później wróci.
Oczy na inflację
W tym tygodniu dla dolara kluczowe znaczenie będzie mieć inflacja. Jej wyniki poznamy w środę i analitycy są raczej optymistycznie nastawieni. Główny indeks ma kontynuować ruch w dół i zejść do poziomu 2,6%. Byłby to kolejny czynnik przenoszący uwagę z dynamiki cen na stan gospodarki. O ile rynek wygląda na pogodzony z pojedynczą obniżką stóp w przyszłym tygodniu, o tyle batalia o podwójne cięcie po prostu przesunęła się na listopad, kiedy to prawdopodobieństwo takiego scenariuszu wynosi obecnie 70%. Co jednak istotne, mniej optymistycznie analitycy podchodzą do inflacji bazowej, która zgodnie z założeniami ma się utrzymać na poziomie 3,2%, czyli wciąż zdecydowanie za wysokim. Dolar doskonale wykorzystuje ostatnie zamieszanie i wyraźnie się umacnia na szerokim rynku. Główna para walutowa globu od czwartku spadła o blisko cent do poziomu 1,104$. Dolar drożeje również względem złotego, kurs USDPLN wynosi obecnie 3,8728 zł.
Nie zapominajmy o EBC
Ostatnie wydarzenia doprowadziły do ogniskowania się uwagi na dolarze, a to przecież Europejski Bank Centralny będzie w tym tygodniu kluczowym graczem. Już w czwartek poznamy decyzje w sprawie stóp procentowych i rynek spekuluje, że czeka nas druga w tym cyklu obniżka. To w oczywisty sposób nie pomaga wspólnej walucie w zmaganiach z dolarem. Jeszcze ważniejsza od samego cięcia wydaje się narracja, w jaką zostanie ono zapakowane. Strefa euro tonie w problemach i coraz częściej można usłyszeć, że potrzebna jest znacznie bardziej stroma ścieżka, niż do tej pory zakładano. W pewnym sensie tę tezę potwierdza Mario Draghi ze swoim zespołem. Opublikowali oni raport, według którego, aby powrócić do pozycji konkurencyjnej wobec Stanów, strefa euro potrzebuje corocznych wydatków na inwestycje na poziomie około 800 mld euro. Oczywistym jest, że budżet Unii nie jest w stanie tyle zapewnić, dlatego wraca pomysł emisji wspólnego długu. Wszystko to brzmi jak wstęp do kolejnego programu QE. Wygląda na to, że historia zatoczy koło szybciej, niż się mogło wydawać…
Autor: Krzysztof Adamczak, analityk walutowy Walutomat.pl