Wielu analityków nie doceniło prezesa NBP i jego wpływu na pozycję polskiego złotego. Prof. Glapiński postanowił jednak wrócić do najlepszych tradycji swoich konferencji prasowych i zaskoczyć większość (o ile nie wszystkich) obserwatorów. Tym samym kredytobiorcy (a możliwe, że i cała gospodarka) na Mikołajki otrzymali rózgę.
Na skróty:
Gdzie się nie odwrócisz, tam energia w oczy
Trzeba przyznać, że już z komunikatu po posiedzeniu RPP można było wywnioskować pewną zmianę retoryki. Dotyczyła ona w dużej mierze cen energii, a w konsekwencji kształtowania ścieżki stóp procentowych przez Radę. Jednak słowa na papierze nie oddają tego, jak w ciągu miesiąca zmieniła się optyka prezesa NBP (o ile nie większości decydentów monetarnych). Po spotkaniu na początku listopada prof. Glapiński stwierdził, że – przy scenariuszu dalszego mrożenia cen energii elektrycznej – dyskusja o obniżkach kosztu kredytu stanie się możliwa w marcu. W ciągu kilku tygodni parlament przyjął odpowiednie przepisy osłonowe (został raczej pewny podpis prezydenta), by opcja rozmowy o obniżkach stóp rzeczywiście stała się możliwa. Tyle tylko, że obecnie termin wspomnianej rozmowy przesunął się na… jesień 2025 r. A szef banku centralnego uważa nawet, że ruchy będą możliwe dopiero w 2026 roku… Wszystko dlatego, że ceny energii zamrożono nie na cały rok, a tylko do października 2025, a być może opłata mocowa wróci jeszcze szybciej. Właśnie dlatego, wg pokazanej projekcji inflacji, ma ona zacząć wyraźnie iść w górę już w… maju. Zapewne całkowicie przypadkiem jest to równocześnie miesiąc, w którym w Polsce odbędą się wybory prezydenckie.
Obniżki stóp? Termin bliżej nieznany
Powyższe jest doskonałym przykładem tego, że RPP zajmuje się projektowaniem polityki monetarnej w średnim terminie, czyli przynajmniej kilku kwartałów. Nie liczą się pojedyncze dane czy wydarzenia, a trendy i ich prawdopodobny wpływ na ścieżkę inflacji. Pewnie dlatego szef NBP wielokrotnie wspominał o problemach gospodarczych naszych najważniejszych partnerów handlowych, które muszą wpływać też na nasz rynek. Nie zapominając o prognozowanym spadku dynamiki płac czy rosnącej słabości polskiego konsumenta. Inflacja bazowa (oczyszczona z cen energii i żywności), która przynajmniej w teorii jest miarą, na którą polityka monetarna ma największy wpływ, odgrywa teraz co najwyżej drugoplanową rolę. Liczy się tylko i wyłącznie energia elektryczna, może trochę też podwyżka akcyzy na papierosy i alkohol. Chociaż duża część analityków wciąż widzi możliwość rozpoczęcia merytorycznej dyskusji o obniżkach stóp w marcu, to po wczorajszej konferencji prof. Glapińskiego uczciwe stwierdzają, że nie można w tej chwili w żaden sposób przewidywać realnego terminu zmiany podejścia Rady. W tym momencie nie należy chyba wykluczać nawet utrzymywania restrykcyjnej polityki do końca kadencji prezesa NBP, która wypada w… 2028 roku.
Złoty i nieskromny
Z pewnością prezes NBP wykorzystał wczoraj jeden z kanałów zmniejszania presji inflacyjnej, którym jest mocniejsza waluta. Jego jastrzębie wystąpienie trafiło dodatkowo w idealny moment słabszego dolara na szerokim rynku. Kurs EUR/USD docierając do 1,059 $ znalazł się najwyżej od tygodnia. Polski złoty postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji i sprowadził kurs euro w pobliże 4,26 zł, które ostatnio było widziane na koniec września. Na USD/PLN nie udało się osiągnąć aż tak znaczącej przewagi, ale zejście do 4,03 zł i tak wyznaczyło miesięczne minima. Miesięczny dołek został też osiągnięty na CHF/PLN przy 4,57 zł, ale w tym przypadku w piątek helwecka waluta przystąpiła do kontry, która zawróciła kurs franka do 4,60 zł.
Autor: Adam Fuchs, analityk walutowy Walutomat.pl