Jak komentuje Jacob Falkencrone, główny strateg inwestycyjny w Saxo, Wall Street niełatwo zaimponować, a po spektakularnym wzroście Nvidii oczekiwania inwestorów były niezwykle wysokie. Liczono na „beat and raise” – czyli wyniki, które nie tylko przekroczą prognozy, ale także skłonią spółkę do podniesienia ich na przyszłość. Tymczasem prognoza przychodów na I kwartał wyniosła 43 mld USD – nieco powyżej szacunków, ale nie na tyle, by uzasadnić kolejny rajd akcji.
Nie oznacza to, że Nvidia ma problemy – wręcz przeciwnie. Popyt na jej chipy AI pozostaje ogromny, a CEO Jensen Huang podkreśla, że „to dopiero początek” rewolucji sztucznej inteligencji. Jednak wraz ze skalą działalności coraz trudniej jest zaskakiwać rynek wynikami, które napędzałyby kolejne gwałtowne wzrosty kursu akcji.
Akcje Nvidii wzrosły o niemal 500% w ciągu ostatnich dwóch lat, czyniąc ją jedną z najcenniejszych spółek na świecie. Jednak przy kapitalizacji rynkowej przekraczającej 3,2 bln USD działa już efekt „prawa wielkich liczb” – by akcje wzrosły o kolejne 10%, wartość rynkowa musiałaby wzrosnąć o ponad 300 mld USD, czyli prawie dwa razy więcej niż kapitalizacja AMD.
To skłania część inwestorów do pytania: czy najlepsze czasy dla Nvidii już minęły?
Popyt na AI pozostaje silny, ale w pewnym momencie może dojść do spowolnienia wydatków na infrastrukturę AI. Firmy będą analizować zwrot z inwestycji, co może oznaczać bardziej zrównoważone tempo wzrostu dla Nvidii.