NIERUCHOMOŚCIWładysław Grochowski: Biurokracja i brak strategii hamują rozwój rynku mieszkaniowego w Polsce

Władysław Grochowski: Biurokracja i brak strategii hamują rozwój rynku mieszkaniowego w Polsce

— Obecnie w naszym kraju brakuje nie tylko długofalowej strategii, ale nawet jakiegokolwiek pomysłu na wyjście z tej fatalnej sytuacji na rynku mieszkaniowym. Kredyt 0 procent czy budownictwo socjalne niczego nie rozwiążą, a cała para pójdzie w gwizdek i nie da to żadnych wyników. W istocie ogromny niewykorzystany potencjał jest gdzie indziej i rolą państwa, powinno być jego uruchomienie. Więcej inicjatywy społecznej i zaufania do obywateli, a nie zagmatwania i utrudnień — mówi Władysław Grochowski.

Przedsiębiorca jest prezesem dewelopersko-hotelarskiej Grupy Arche SA notowanej na Catalyst. Spółka rozpoczęła działalność w 1991 r. Swoje pierwsze inwestycje realizowała w Warszawie i Siedlcach, a od dwóch dekad buduje w całej Polsce. W 33-letniej historii wybudowała ponad 12 tys. mieszkań i domów. Jest to także największa polska sieć hoteli dysponująca 20 obiektami. Ostatnio zabrał głos w sprawie kondycji rynku mieszkaniowego i wskazał, co tak naprawdę stanowi największy problem w rozwoju i stabilizacji cenowej.

— Trzeba uprościć procedury, które powinny trwać kilka miesięcy, a teraz zajmują wiele lat i windują ceny mieszkań. Kolejnym ważnym aspektem jest zwiększenie dostępności i uwolnienie zablokowanych gruntów. Na pewno również dopuszczenie do budowania większej ilości firm. Obecnie ustawa deweloperska, rachunek powierniczy czy obligatoryjne ubezpieczenia, tworzą system wygodny jedynie dla największych graczy, a tym samym tworzą pewien rodzaj monopolu, który nie dopuszcza mniejszych i tańszych firm — często chcących budować w małych miastach. Co gorsza, wysoki próg wejścia do tego sektora, skutecznie ogranicza inwestycje, którymi i tak nie są zainteresowani więksi deweloperzy. Niewykorzystany potencjał, to także prawie dwa miliony pustostanów przy podobnym niedoborze mieszkań.Chociaż każdy kolejny rząd ma swoje pomysły, to od lat problem mieszkaniowy pozostaje nierozwiązany. Dla przykładu z planów poprzedników, aby zbudować 100 tys. mieszkań socjalnych, w istocie powstało ich tylko około 10 proc. i to w dwukrotnie dłuższym czasie. A teraz mamy kolejne pomysły, które w istocie niczego nie rozwiązują, mogą nawet jeszcze pogorszyć istniejącą sytuację. Choć nie ma tu idealnych rozwiązań, to myślę, iż częściowym wyjściem byłoby uproszczenie procedur, które trwają niemiłosiernie długo. To biurokracja znacząco winduje koszty, a dodatkowo żyjemy w czasach drogiego pieniądza. W finale daje nam to wzrost o 20-30 proc. ceny końcowej mieszkania, jaką płacą klienci — wskazuje Grochowski.

— Urzędnicy są coraz bardziej zapętleni w tym chorym systemie. Dla przykładu warunki technicznie nawet w bogatszych krajach nie są tak trudne do spełnienia i rozbudowane, a właściwa ich regulacja mogłaby dodatkowo obniżyć koszty budowy nawet do 20 proc. To nie może być sztuką dla sztuki, gdzie często różne normy są mocno przeholowane. Inny absurdalny przykład to blokowanie inwestycji przez strony postępowania administracyjnego i potrzeba powtarzania całej procedury. Oczywiście każdy ma prawo do oprotestowania inwestycji, ale biurokratyczne decyzje nie mogą potem trwać kilka lat. Finalnie to wszystko powoduje, że mieszkania są mało dostępne i bardzo drogie.  Przy pustostanach procedury są takie same, jak przy budowie dużej inwestycji, aby zrobić remont czy zmienić przeznaczenie, trzeba przejść przez całą biurokratyczną procedurę. Stąd brakuje chętnych do zajęcia się tym obszarem. Przy budownictwie społecznym jest jeszcze gorzej, a samorządy nawet nie chcą podejmować tematu. Typowych deweloperów interesują inwestycje o pow. min. 10 tys. metrów PUM (red. Powierzchnia Użytkowa Mieszkalna). Wiele mogłoby tu poprawić dopuszczenie do rynku mniejszych firm i uproszczenie procedur. Pojawienie się małych graczy z mniejszymi kosztami oraz prowizją od zysku obniżyłoby także ceny. A co ważne mogliby oni zagospodarować obszary, które obecnie leżą odłogiem — wylicza prezes Arche.

— Nie każdy musi kupować mieszkanie na własność, w wielu sytuacjach lepszy rozwiązaniem jest wynajem, a to z kolei wiąże się z ofertą PRS-ów. Co ważne w Polsce nadal nie ma istniejących na całym świecie i wielokrotnie już zapowiadanych nadzorowanych przez państwo funduszy tzw. REIT pozwalających zwykłemu Kowalskiemu na bezpiecznie zainwestowanie na całym rynku nieruchomości — również tych komercyjnych. Bieżąca sytuacja pozostawia drobnym polskim inwestorom bardzo ograniczone pole np. zakupu mieszkania pod wynajem. Ale, czasami gdy to zrobią, to przez złe prawo eksmisja uciążliwego lokatora kosztuje krocie i trwa latami. Stąd wielu woli trzymać puste lokale dla wzrostu ich wartości niż ryzykować takie sytuacje. Co ciekawe zagraniczne REIT-y od lat inwestują i zarabiają w naszym kraju, generując ogromne zyski dla swoich udziałowców. A nasi rodacy w coraz większej skali kupują nieruchomości za granicą na południe Europy, najwięcej w Hiszpanii. To postawienie wszystkiego na głowie! — podsumowuje.

- Reklama -Osteopatia Kraków

POLECAMY

lekarz medycyna technologia

Polski rynek ochrony zdrowia na fali wzrostu – EY prognozuje roczny wzrost o 11%...

0
Z analizy firmy EY wynika, że polski rynek świadczenia usług z zakresu opieki zdrowotnej będzie do 2028 roku rósł w tempie - 11 proc. rocznie. Rozwój stymuluje rosnące finansowanie publiczne i prywatne, które jest...
Exit mobile version