Za około 30 lat będzie nas na świecie 10 miliardów. Wiele wskazuje na to, że większość z nas będzie mieszkała w miastach, a zatem budowanie ich to wielka odpowiedzialność – mówi Karolina Kaim, CEO Blueprint Group. W ocenie ekspertki czekają nas stumilionowe miasta i nie jest to żadna utopia. Miasto jest jak magnes – kusi działaniem, rozwojem i tempem zmian. Chętnie z tego korzystamy. Uczymy się, produkujemy, przetwarzamy. Niestety też zużywamy i wyrzucamy, a to wszystko musi się gdzieś pomieścić. Jak sobie poradzimy w stumilionowych miastach? Czy rzeczywiście staniemy się gatunkiem miejskim? Jakie stoją przed nami wyzwania?
Afrykańskie megalopolis
W 2009 roku na Ziemi liczba ludności w miastach po raz pierwszy przekroczyła liczbę ludności wiejskiej. Ten trend się już nie zmieni. Cała ludzkość w miastach funkcjonować nie będzie, ale w niedalekiej przyszłości będzie to trzy czwarte populacji planety. Czyli w zasadzie tyle, co teraz na całym globie.
– Od czasów najstarszych miast, Damaszku, Aten czy Ur, do początku XX wieku przyrósł nas miliard. W ciągu ostatnich 100 lat ta wartość zwielokrotniła się siedmiokrotnie, za chwilę będzie nas 8 miliardów, a w 2050 roku 10 miliardów. I to właśnie miasta będą nas przyciągały, choć nie będziemy już w nich funkcjonować tak, jak dotychczas. Za duże miasta męczą – mówi Karolina Kaim, CEO Blueprint.
Tak długo jak benefity związane z bliskością ludzi przewyższają jej wady, miasto będzie kwitnąć. W innym wypadku ludzie przeniosą się gdzie indziej, wielce prawdopodobne, że do innych miast.
Trzecie miejsce pracy, trzydzieści telefonów komórkowych
COVID-19 u wielu z nas zweryfikował marzenia o legendarnym już „rzuceniu wszystkiego i wyjechaniu w Bieszczady”. – Lubimy czuć, że jesteśmy fragmentem społeczności lokalnej, że podejmujemy decyzje podobne do tych, które podjęli sąsiedzi. To trochę, jak z pustą restauracją – nikt tam raczej nie wejdzie, dopiero jak widzimy innych siedzących, dołączamy do nich. Odbijamy się po prostu w zachowaniach innych osób. Miasto daje też okazję do stałej wymiany poglądów i otrzymywania nowych impulsów, inspiracji – mówi Karolina Kaim.
Jednocześnie każdy chce żyć w mieście zdrowym, ekologicznym, przyjaznym. W ocenie ekspertki, tu trzeba będzie zacząć od siebie – jeśli na każdą rodzinę przypadnie choćby jeden samochód i w całkowitym bilansie trzydzieści (bo zmienianych co 2 lata) telefonów komórkowych, to już jest spory problem dla środowiska. Do tego dochodzi jeszcze mnóstwo innych odpadów, które co prawda znikają z naszego najbliższego otoczenia, ale tak w ogóle nie. Podobnie jest z budynkami, które teraz odpowiedzialne są za niemal 40% produkcji CO2. Drugie życie rzeczy i budynków to ogromne wyzwanie.
My również musimy zacząć działać inaczej – mówi Karolina Kaim – bliska jest mi koncepcja 15-minutowego miasta, gdzie wszystkie usługi mamy w najbliższej okolicy. Nie musimy jechać samochodem do lasu, by biegać, w ogóle nie musimy używać samochodu w drodze do pracy. Coraz częściej ludzie za swoje „biuro” mają tzw. trzecie miejsce – strefę coworkingową, kawiarnię czy po prostu ławkę w parku. To jest nasza szansa na miasta eko, ale zależy to od nas samych.
– Miasta mają swoją duszę, zapachy, muzykę – każdy z nas „widzi” tę duszę nieco inaczej, zwraca uwagę na inne zapachy, uszy chętniej wyłapują inne odgłosy, nogi prowadzą nas na różne skrzyżowania ulic. Skoro większość ludzkości spotka się za jakiś czas w mieście, warto by się zastanowić, co zrobić, by było to spotkanie dające każdemu jak najwięcej pozytywnych wrażeń i korzyści – zaznacza Karolina Kaim, CEO Blueprint.