Dobra passa złota trwa, choć lekkim zgrzytem okazał się ubiegłotygodniowy raport PCE amerykańskiego Biura Analiz Ekonomicznych. W czwartek dolar umocnił się zatem nieco, kosztem królewskiego kruszcu.
Cena złota na początku tygodnia oscylowała wokół 1 915 USD oraz 7 920 PLN, i w kolejnych dniach kontynuowała wzrosty. Szczytowy moment dla notowań dolarowych przypadł na środę. Wówczas uncja wyceniana była na ok 1 946 dolarów amerykańskich. W czwartek po południu, po publikacji PCE nastąpił lekki spadek w okolicę 1 940 USD i w piątek cena krążyła wokół tego poziomu.
Jeśli chodzi o złotówkowe notowania, czwartkowe umocnienie dolara amerykańskiego spowodowały osłabienie się złotego, co finalnie przełożyło się na dalszy wzrost ceny żółtego kruszcu, notowanego w rodzimej walucie. Tym samym przekroczona została psychologiczna bariera 8 000 złotych za uncję.
Inflacja w USA, FED i dolar
Indeks PCE obrazuje wydatki na konsumpcję osobistą. Jest również preferowanym przez FED punktem odniesienia. Odczyt za lipiec wykazał wzrost z 4,1 do 4,2 proc. W skali roku, co było największym wzrostem w ciągu ostatniego półrocza. Co istotne – zwiększone wydatki nie szły w parze z wzrostem wynagrodzeń, jednocześnie stopa oszczędności obywateli spadła o 3,5 proc.
Raport PCE potwierdził, że inflacja nie odpuści tak łatwo i będzie obecna z amerykańskimi konsumentami dłużej. To z kolei oznacza, że FED może pozostać jeszcze przez jakiś czas jastrzębi. Według Fedwatch CME Tool prawdopodobieństwo, że stopy procentowe pozostaną bez zmian we wrześniu wynosi obecnie 89 proc., jednak w listopadzie i grudniu wzrosło ono odpowiednio z 50,1 do 57,1 proc. oraz z 49,5 do 56,1 proc.
Automatycznie pod znakiem zapytania staje kwestia tego, kiedy tak naprawdę nastąpią obniżki stóp procentowych. Będzie to kluczowa kwestia z punktu widzenia cen złota.
Inflacja w sierpniu jednak nie jednocyfrowa
Wstępny odczyt GUS za sierpień wyniósł 10,1 proc., a więc ostatecznie nie był jednocyfrowy, co w teorii rodzi pytanie o zapowiadaną obniżkę stóp procentowych we wrześniu. Ale tylko w teorii. Bo w praktyce przedstawiciele NBP zapowiadali, że jeśli inflacja będzie dwucyfrowa „nieznacznie”, obniżka we wrześniu również będzie możliwa. Zapowiedzi te od początku budziły kontrowersje, zwłaszcza w świetle tego, o ile ostrożniej do tematu podchodzi chociażby FED.
W Polsce sytuacja z inflacją jest skomplikowana i wiąże się bezpośrednio z wyborami. Z punktu widzenia ekipy rządzącej dobrze by było, gdyby sytuacja była na tyle dobra, by nie było konieczności podejmowania drastycznych kroków (zacieśniania polityki pieniężnej). Podwyżki rat kredytów są bardziej widoczne i odczuwalne, niż długotrwałe, powolne drenowanie portfeli Polaków przez inflację.
Opozycja, której na rękę jest, by przed wyborami podjęto owe drastyczne kroki, przedstawia sytuację zupełnie odwrotnie. Piłka jednak jest po stronie banku centralnego i Rady Polityki Pieniężnej, która z definicji ma podejmować decyzje w sposób niezależny i apolityczny. I podejmuje decyzje kontrowersyjne.
Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark