Premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że od 1 stycznia 2024 r. minimalne wynagrodzenie wynosić będzie 4242 zł, a od 1 lipca – 4300 zł. Minimalna stawka godzinowa od 1 stycznia 2024 r. wyniesie 27,70 zł, a od 1 lipca – 28,10 zł. Teraz odbędą się konsultacje społeczne, a potem ustawa trafi pod głosowanie sejmu. – To astronomiczny wzrost płacy minimalnej, podyktowany pobudkami wyborczymi, a nie analizą kondycji finansowej przedsiębiorców. W roku kampanii wyborczej podnoszenie płacy minimalnej o 700 złotych brutto rok do roku to obciążanie przedsiębiorców do granic możliwości. To nie jest działanie zatrzymujące inflacje – mówi Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Na skróty:
Kaskadowy wzrost. Wyższy niż spodziewali się przedsiębiorcy
Ogłoszony przez Premiera wzrost płacy minimalnej na rok 2023 nie jest zaskoczeniem, bo przedsiębiorcy spodziewali się, że wzrost będzie, ale jego skala może być dla niektórych budżetowym przytłoczeniem.
– Spodziewaliśmy się, że będzie to przekroczenie psychologicznej bariery 4 tysięcy złotych brutto. 4242, a potem 4300 złotych to jednak wzrost kosmiczny. Rządzący bez konsultacji z przedsiębiorcami dysponują ich środkami, windując do astronomicznych rozmiarów presję płacową w sektorze MŚP. Nie można oderwać płacy minimalnej od sytuacji w gospodarce. Spowolnienie gospodarcze jest faktem, widzimy to w budownictwie, transporcie, logistyce czy nawet coraz częściej w sektorze IT. Kryzys gospodarczy w tych czasach nie objawia się wzrostem bezrobocia, a tym, że przedsiębiorcy nie mają środków na rozwijanie swoich działalności i robią wszystko, by utrzymać się w możliwie dobrej kondycji. Niestety rządzący zdają się tej codziennej walki nie zauważać – mówi Hanna Mojsiuk.
Prezes Północnej Izby Gospodarczej dodaje, że nie ma nic złego w podnoszeniu płacy minimalnej.
– W Polsce postawiono na kaskadowe skoki. Wzrost płacy minimalnej jest konieczny, ale powinien być realny dla możliwości firm. Przedsiębiorcy bardzo często sami z siebie i z konieczności utrzymania składu pracowników podnoszą pensję. Tutaj największa presja jest kładziona na tych, którzy muszą podnieść koszty produktów i usług żeby być w stanie presji płacowej sprostać – dodaje Hanna Mojsiuk.
Eksperci rynku pracy krytycznie o wzroście płacy minimalnej
Przedsiębiorcy uważają również, że płaca minimalna powinna być zmieniana raz w roku. Podnoszenie jej dwa razy w roku, w tym raz o symboliczne kwoty to działanie powodujące chaos w działach kadrowych.
– Skok płacy minimalnej w 2024 roku o 700 złotych brutto to jednocześnie wielki skok ciśnienia dla wszystkich przedsiębiorców, którzy już teraz w budżetach swoich firm będą musieli wygenerować ogromne kwoty na wzrost kosztów pracowniczych. Widzimy, że tak duże zmiany w płacy minimalnej powodują, że przedsiębiorcy myślą o ograniczaniu zatrudnienia lub o automatyzacji. Najmocniej zmiany odczuwają sektory pracujące na tzw. niskich marżach, czyli np. gastronomia, usługi czy handel. Dla tych branż wzrost płacy minimalnej to zwykle konieczność aktualizacji i mocnego przewartościowania całego biznesu – mówi Dorota Siedziniewska – Brzeźniak, ekspert rynku pracy IDEA HR Group.
– Już w tym sezonie letnim nie ma rekordowo wysokich ofert w handlu, turystyce czy gastronomii. Widzimy również zatrzymanie wzrostu wynagrodzeń w budowlance, a nawet w transporcie, który dotychczas bił rekordy. Pracodawcy widzą, że inflacja mocno wpływa na całą gospodarkę i nie ma już mowy, by „licytować się na wynagrodzenia”. Jest to spora zmiana i wynika ona w dużej mierze właśnie z rosnących kosztów prowadzenia biznesu – mówi ekspertka rynku pracy.
Wyższe koszty nie będą nadążać za efektywnością? „Szykujmy się na kolejki, a w niektórych firmach na zwolnienia”
Przedsiębiorcy zrzeszeni w Północnej Izbie Gospodarczej w Szczecinie nie mają wątpliwości, że wzrost płacy minimalnej spowoduje szereg komplikacji. Najpoważniejszą może być drastyczne spłaszczenie płac w firmach – najniższą krajową może zarabiać już nawet ponad 30% wszystkich pracowników. Oznacza to, że kompetencje pracowników nie będą odpowiednio doceniane, bo przedsiębiorców nie będzie stać na stopniowanie poziomu wynagrodzeń. Sfrustrowani pracownicy będą więc opuszczać firmy, a to będzie blokować rozwój.
– To jest ewidentny czynnik inflacyjny dla gospodarki. To decyzja złą i ewidentnie sprzeczna z polityką monetarną Rady Polityki Pieniężnej, bo nakręca inflację. Pracodawcy będą starali się zapewne zmniejszać zatrudnienie i dociążać pracowników, aby utrzymać się na rynku. Zatem to niedźwiedzia przysługa Rządu dla pracowników. Zacznijmy się już teraz przyzwyczajać do myśli, że wszędzie będą kolejki i długi czas realizacji zleceń – bo wyższe koszty pracy nie nadążające za wzrostem efektywności w przedsiębiorstwach oznacza redukcję etatów. Szczególnie dotknie to gastronomii i hotelarstwa, a także handlu – mówi Michał Wojtas, skarbnik Północnej Izby Gospodarczej, doradca podatkowy.
– Wielu mniejszych przedsiębiorców, którzy bazowali na najniższej krajowej może uciekać w szarą strefę. My jako duża firma, jeszcze kilka lat temu nie zwracaliśmy uwagę na najniższą krajową, bo płaciliśmy znacznie więcej. Teraz siatka wynagrodzeń uległa spłaszczeniu i chyba żadna firma nie może już mówić, że płaca minimalna to coś, na co nie zwraca się uwagi – mówi Robert Nalewaj, HR Manager firmy HanseYacht.
Północna Izba Gospodarcza przygotowuje apel do Rządu RP, do którego podpisania zaprosi także inne organizacje gospodarcze i biznesowe – chcemy brać aktywny udział w konsultacjach w sprawie płacy minimalnej. W takiej dyskusji powinni brać udział przedsiębiorcy, a nie tylko związki zawodowe.