Wskaźnik bezrobocia raportowany przez Główny Urząd Statystyczny (GUS) – jest to bezrobocie rejestrowane, które wyliczane jest na podstawie danych z Urzędów Pracy. Jego poziom wynosi obecnie 5%. Natomiast równolegle swoje dane podaje Europejski Urząd Statystyczny (Eurostat) – z tych danych wynika, że stopa bezrobocia w Polsce utrzymuje się w okolicach 3%. To niższe wskazanie niż odczyt z danych rejestrowych. Dane z Eurostatu uznaje się za bardziej wiarygodne – ponieważ nie ma w nich tych osób bezrobotnych, które rejestrują się dla świadczeń społecznych czy zdrowotnych albo świadczeń związanych z wypłatą zasiłków dla osób bezrobotnych. Pojawiają się obawy, że stopa bezrobocia będzie rosnąć – widać doniesienia medialne o restrukturyzacjach w firmach i o zwolnieniach grupowych. Jednak zgłoszenia zwolnień grupowych są często rozłożone na lata – to jest pewna procedura, która obejmuje średnie i duże firmy. I to nie znaczy, że wszystkie osoby zgłoszone do zwolnień grupowych muszą stracić prace.
– Można powiedzieć, że właściwie od pandemii COVID-19 stopa bezrobocia w Polsce utrzymuje się na bardzo niskich, czasami nawet historycznie niskich poziomach i ten wynik jest właściwie stały – powiedział serwisowi eNewsroom.pl podczas EFNI 2024 Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora w Polskim Instytucie Ekonomicznym. – Jeśli chodzi o restrukturyzacje, to zgłaszany jest zawsze pewien maksymalny pułap. Dowodem na to mogą być dane z roku 2023 – gdy zgłoszonych było 32 tysiące osób do zwolnień grupowych, a zrealizowano 17 tysięcy. W sierpniu 2024 roku GUS opublikował bardzo ciekawe badania pod kątem firm, które mają plany rekrutacyjne i plany zwolnień do końca roku. Dane te obejmowały wszystkie firmy – od najmniejszych do największych. I plany rekrutacyjne ponad czterokrotnie przewyższały plany zwolnień. Więc z perspektywy makroekonomicznej rynku pracy nie czeka żadna zapaść. Oczywiście w poszczególnych regionach powiatach sytuacja może być zróżnicowana – bo jeżeli na przykład zakład pracy zamyka jedyny pracodawca w okolicy, to wiadomo, że ta sytuacja jest radykalnie inna niż w przypadku dużych metropolii, aglomeracji czy regionów o wysokim zurbanizowaniu – analizuje Andrzej Kubisiak.