Wzrost o ok. 15% rok do roku, a w liczbach bezwzględnych nawet o blisko 30 miliardów w perspektywie 2027 roku. Tak optymistyczne prognozy dla polskiego rynku e-commerce przewidują amerykańscy analitycy z Technavio. Zyskujemy m.in. na przechodzeniu sklepów tradycyjnych do sieci czy handlowi transgranicznemu, ale są też ryzyka. Choćby rozdrobnienie polskiego sektora handlu w sieci.
Opublikowane w drugiej połowie sierpnia najnowsze badania dotyczące rynku e-commerce w Polsce są bardzo optymistyczne. Dane zebrała i przeanalizowała firma Technavio, która od lat zajmuje się globalnym rynkiem handlu w internecie. Dla firmy pracuje już ponad 500 analityków. Stworzyli już ok. 17 tys. raportów, które dotyczyły 50 krajów świata. Jednym z badanych segmentów jest e-commerce. Jak zatem wygląda polski handel w internecie w liczbach przeanalizowanych przez amerykańską firmę?
Nienasycony polski rynek przebija międzynarodowy mur
Podstawowa prognoza Technavio dla Polski dotyczy wielkości rynku. Handel w internecie ma wzrosnąć nawet o 28 miliardów dolarów w latach 2022-2027. Rok do roku ma zyskiwać aż ok. 15%. Optymizm tłumaczy Tomasz Niedźwiecki, twórca i prezes platformy TakeDrop.pl, w której można założyć sklep internetowy w formie dropshippingu, czyli bez konieczności posiadania magazynu i własnoręcznej wysyłki towaru:
– Polski rynek e-commerce nadal jest nienasycony, wciąż jest w fazie tworzenia. Mamy duży marketplace w postaci Allegro, ale też próby wejścia gigantów światowych – raczej udany Amazona i ten, który okazał się klapą, czyli Shopee. Jednak to nie tylko najwięksi stanowią dziś o sile wzrostu polskiego handlu w internecie. Od czasu pandemii widzimy, że na masową skalę sprzedaż internetową rozpoczynają sklepy stacjonarne i ten czynnik będzie napędzać popyt na rynku e-commerce w Polsce w najbliższych latach – diagnozuje Tomasz Niedźwiecki z TakeDrop.pl.
W raporcie Technavio zaznaczono, że obecność dużych graczy o ugruntowanej pozycji wzmaga konkurencyjność. To co jest najważniejsze dla konsumentów to bogate portfolio produktów oferowanych w internecie. Dzięki temu mogą zrobić więcej zakupów w sieci. Brak konieczności wyjścia do sklepu tradycyjnego, to też mniejsze prawdopodobieństwo, że właśnie w nim kupi się coś, co można znaleźć w sklepie e-commerce.
– Intensywna konkurencja oparta na portfolio produktów, wielości firm i marek obecnych w sieci, ale też cenach, opcjach dostawy czy płatności. To z jednej strony pewne ryzyko dla prowadzącego sklep, ale w połączeniu z rosnącym postępem technologicznym, też jedyna droga do sukcesu i szansa. Rynek będzie rósł, to i ja będę miał większe przychody. Warunek? Inwestycja w platformę, która zapewni konsumentom zarówno szeroką gamę produktów, jak i odpowiednio wygodne doświadczenia podczas zakupów online – zaznacza Niedźwiecki z TakeDrop.pl.
Według Technavio, polskiemu rynkowi e-commerce ma też służyć położenie geograficzne, a rosnąca transgraniczna sprzedaż w sieci przyciąga dostawców do oferowania produktów dostosowanych do indywidualnych potrzeb.
Potwierdzają to opublikowane w sierpniu dane Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Saldo międzynarodowych obrotów bieżących w czerwcu zamknęło się nadwyżką 2,4 mld euro. Polska uzyskała kolejny raz dodatni bilans w handlu towarami (1 mld) oraz rekord w usługach (4,1 mld). Eksport usług osiąga niemal dwucyfrowy wzrost. Według PIE dodatni bilans handlowy to mieszanka kilku czynników. Z jednej strony wartość eksportu towarów do strefy euro wzrosła o 4,5%. Równocześnie dynamicznie rozwija się handel z Ukrainą oraz pozostałymi państwami regionu. Wzrost w tej grupie wyniósł 27,4%.
– Europejska gospodarka, ta w strefie euro, łapie oddech. To szansa, dla tych, którzy zajmują się handlem internetowym, bo on nie ma już granic. Na zachód od Polski ludzie wydają więcej? To dlaczego nie przekierować tam przynajmniej części swojej sprzedaży. Logistyka? Dziś nie ma różnicy czy sprzedajesz dla Polaków, czy np. Niemców. Magazyny możesz mieć i tu i tam. Co więcej nie podnosisz rażąco kosztów, bo poza Polską płaci się tylko za przestrzeń wykorzystywaną w halach. Oczywiście o ile skorzysta się z systemu dropshippingowego — zaznacza Tomasz Niedźwiecki z TakeDrop.pl.
Spherical Insights szacuje, że wartość globalnego transgranicznego rynku e-commerce w 2022 roku osiągnęła wartość 893,95 mld dolarów, a w 2032 roku ma się zamknąć wynikiem 8138,31 mld dolarów.
Konsolidacja to optymalizacja. Polskie huby realnym przeciwnikiem dla gigantów
Analitycy z Technavio dostrzegają też jednak zagrożenia. Oprócz tych globalnych jak zakłócenia w łańcuchach dostaw, napięcia w handlu światowym i ryzyko recesji, jest też jeden specyficzny dla rynku polskiego. To rozdrobnienie.
– Konkurencja jest dobra. Wymusza na nas zmiany, choćby wejście do świata e-commerce. Jednak na dłuższą metę nie da się samodzielnie walczyć z największymi marketplace’ami jak Amazon. Konkurować trzeba jakością, starać się o rozpoznawalność i sprzedawać produkty skierowane do starannie wybranych odbiorców, którzy wrócą do nas, o ile nie zawiodą się na pierwszych zakupach – tłumaczy zaznacza Wojciech Kyciak, prezes zarządu eCommerce Factory S.A., właściciel m.in. marki wOkularach.pl, salonu sprzedaży okularów online, a także firm oferujących soczewki kontaktowe czy też produkty do higieny jamy ustnej.
Kyciak dodaje, że podzielony rynek e-commerce w Polsce może nie wytrzymać presji konkurencji. Giganci z USA czy Azji inwestują w kolejne wersje swoich marketplace’ów, więc tylko współpraca mniejszych sklepów na naszym rynku może utorować drogę do budowania silnej pozycji w Polsce i wykorzystywać dobre prognozy dla handlu transgranicznego.
– Rosną koszty marketingu i logistyki, a te dwie kategorie w dynamicznie rozwijających się biznesach e-commerce to nawet 30-40% w relacji do przychodów. Sklepy generujące obroty rzędu kilka-kilkanaście milionów złotych to biznesy na tyle duże, że muszą zmierzyć się ze złożonymi procesami w zakresie logistyki, marketingu i obsługi klienta. Jednocześnie są za małe by móc te procesy efektywnie zoptymalizować – zauważa Wojciech Kyciak.