Rekord upadłości firm w 2023 roku. „To, co pandemia osłabiła, dobiła inflacja i koszty energii”.
Prawie 5 tysięcy firm w Polsce ogłosiło upadłość w roku 2023. To liczba o 2 tysiące wyższa niż w roku 2022. Statystyka ta jest bardzo niepokojąca, ale nie zaskakująca dla przedsiębiorców. Jak mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie od lat kondycja wielu branż jest bardzo trudna, a gwoździem do trumny dla wielu małych firm okazały się np. dodatkowe obostrzenia finansowe. – Rosnące koszty pracy, wzrost cen surowców, a do tego Polski Ład i składka zdrowotna. Mówi się, że firmy osłabione przez pandemię i wojnę w Ukrainie, w 2023 roku zostały dobite przez brak gospodarczej wyrozumiałości ówczesnego rządu – przyznaje Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej.
Rekord upadłości dla przedsiębiorców nie jest zaskoczeniem. Mojsiuk: „Działamy w ekstremalnych warunkach”
4701 polskich firm ogłosiło w zeszłym roku upadłość. To o 2 tysiące więcej niż w 2022 roku – wynika z najnowszego raportu niewypłacalności Coface. Był to największy wskaźnik upadłości od 2016 roku. Zdecydowanie większy niż w czasie szczytu pandemii COVID-19 oraz w czasie roku wybuchu wojny w Ukrainie.
– O przyczynach upadłości firm nie można mówić w prostych i żołnierskich słowach. To suma kilku wypadkowych, która nałożyła się na siebie. Podstawowym problemem z mojego punktu widzenia była rosnąca inflacja, która w 2022 roku zmroziła naszą gospodarkę, a efekty tego najmocniej odczuliśmy w roku 2023, gdy firmy wstrzymywały inwestycje, zakupy czy plany rozwojowe. Inflacja wstrzymywała konsumentów, a bez pieniędzy na rynku trudno było rozwijać np. handel, transport czy budownictw, które do połowy 2023 roku notowało najgorsze wyniki od lat – mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
– Swoje „trzy grosze” dorzucił Polski Ład czy do dzisiaj bardzo krytycznie oceniana przez przedsiębiorców metoda obliczania składki zdrowotnej. Nie bez znaczenia są także kwestie związane z pandemią, wojną w Ukrainie czy ogólnie koniunkturą gospodarczą – dodaje Hanna Mojsiuk.
Prawnicy mówią o rekordach upadłości i restrukturyzacji
Prawnicy współpracujący z Północną Izbą Gospodarczą przyznają, że sytuacja od lat jest trudna, a rok 2023 przyniósł rekord ilości wniosków o upadłość czy restrukturyzację.
– Mniej więcej od czasu pandemii obserwujemy znaczące wzrosty likwidacji, upadłości i restrukturyzacji firm, coraz częstsze jest też zawieszanie działalności gospodarczej. Można też powiedzieć, że tak naprawdę dopiero teraz swoje prawdziwe żniwo zbierają ograniczenia i zakazy wprowadzane w 2020 i 2021 r., zwłaszcza lockdown’y. Ich efekt był odłożony w czasie, ponieważ uchwalane w stanie epidemii przepisy częstokroć pozwalały na odroczenie w czasie różnych płatności, albo dawały możliwość pozyskania pewnych środków pomocowych – teraz jednak środki te już się skończyły, a od jakiegoś czasu o swoje należności upominają się też wierzyciele. Szczególnie charakterystyczna jest w mojej ocenie sytuacja, gdy dana firma popadła w długi w czasie lockdownu, następnie ratowała swą płynność odraczaniem płatności, następnie – gdy owe terminy płatności wreszcie nadeszły – ratowała się kolejnymi pożyczkami, tym sposobem wpadając w tzw. spiralę zadłużenia. Bardzo często takie firmy upadają dopiero teraz, bo dopiero teraz wyczerpuje się ich zdolność kredytowa – mówi adwokat Marek Jarosiewicz
– Do przyczyn takiej sytuacji zaliczę: podwyżki należności publicznoprawnych, nieprzejrzyste zmiany zasad prowadzonej działalności (np. tzw. Polski Ład), pogarszającą się pewność obrotu prawnego, niestabilne ustawodawstwo w ostatnich latach, rosnące koszty pracownicze, czy koszty mediów. Całość polityki gospodarczej w ostatnich latach spowodowała wysoką inflację, a tym samym koniunkturę gospodarczą niesprzyjającą inwestycjom i rozwojowi – dodaje mecenas Patryk Zbroja.
Jakie branże najbardziej zagrożone upadłością? Ekspertka: „Wszystkie. Od budownictwa po fotowoltaikę, przez handel i gastronomię”
Jakie branże są najbardziej zagrożone upadłością? – Wszystkie. Może poza rolnictwem – mówi Małgorzata Marczulewska, windykator. – W minionym roku mieliśmy postępowania wobec przedsiębiorstw zajmujących się transportem, budownictwem, handlem, ale nawet energetyką i fotowoltaiką. Nie ma więc reguły. W trudnych czasach każda firma bez stabilnych finansów jest narażona na perturbację – mówi Marczulewska. – Nie brakuje firm, które np. mają zmniejszoną ilość zleceń z zagranicy np. z Danii czy z Niemiec i są zmuszane do optymalizacji. Mieliśmy także np. hurtownie, które nie mogą doprosić się o zapłaty od firm zamawiających towar czy windykacje wobec podwykonawców budowlanych – przyznaje Marczulewska.
– Nie bez przyczyny negatywnymi liderami stały się branże produkcyjne, budownictwo i branża transportowa, ponieważ są one szczególnie wrażliwe na zmianę cen surowców i wzrost kosztów energii i paliw. Wzrost kosztów paliw negatywnie wpłynął na sytuację firm transportowych, które miały zakontraktowane stawki za przewóz towarów w ramach średnio- lub długoterminowych umów. Kontrahenci tych firm bardzo często nie chcieli zgodzić się na podwyżki i przynajmniej częściową rekompensatę wzrostu kosztów z uwagi na to, że ich sytuacja również nie była w tym momencie najlepsza – dodaje doradca gospodarczy Grzegorz Gurbin.
Przedsiębiorcy na rok 2024 patrzą – na szczęście – z większym optymizmem.
– Uważam, że spadek inflacji i obniża stóp procentowych oraz wzrost wydatków konsumentów z uwagi na lepszą sytuację ekonomiczną wynikającą z tych obniżek, jak również wzrost rozporządzalnych dochodów konsumentów powinny pozytywnie przełożyć się na sytuację przedsiębiorstw z sektora MŚP w Polsce w 2024 roku – dodaje Grzegorz Gurbin.