HANDELE-COMMERCESprzedaż cross-border - e-commerce czeka na rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości UE

Sprzedaż cross-border – e-commerce czeka na rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości UE

Sprzedaż cross-border – e-commerce czeka na rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości UE

Wiosną ubiegłego roku do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej wpłynął wniosek, który ma rozstrzygnąć, czy produkty z jednego kraju, mogą być sprzedawane do innego – o bardziej zaostrzonych przepisach. – To sytuacja, skomplikowana i sporna. Pomimo unifikacji, którą stara się wprowadzić UE, sprzedawcy nadal mogą się natknąć na nieścisłości – mówi Rafał Malujda, radca prawny w IdoSell.

Sprzedaż cross-border pomaga polskim e-sklepom w rozwijaniu biznesu i generowaniu nawet dwucyfrowych wzrostów w krótkim czasie. Jak pokazują dane najbardziej efektywnej sprzedażowo polskiej platformy sklepowej IdoSell, w 2022 roku aż 45 proc. merchantów prowadziła sprzedaż poza granicami kraju (raport „Cross-border w 2022 r. Gdzie Polacy sprzedawali najwięcej?”). Pomimo to nadal wielu przedsiębiorców ma wątpliwości co do wychodzenia z ofertą na kolejne rynki. Powodem są m.in. obawy przed dostosowaniem sklepu do przepisów obowiązujących za granicą.

– Unia Europejska prowadzi od lat działania, które mają zunifikować przepisy dotyczące sprzedaży internetowej. Odbywa się to zazwyczaj na poziomie dyrektyw. Trzeba więc pamiętać, że każdy z krajów członkowskich ma swoje zasady. Przykładem jest choćby wątpliwość, która czeka na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE – mówi Rafał Malujda.

Sprzedaż internetowa, jak każda inna, musi podlegać prawu jednego z Państw UE, nie ma bowiem czegoś takiego jak “prawo międzynarodowe” rozumiane jako prawo, które można zastosować do umowy – analogicznie jak np. prawo Polskie czy Niemieckie. Pomimo próby ujednolicenia przepisów przez wspólnotę europejską, każdy kraj posiada własne zasady. Dlatego mówi się o zasadzie kraju pochodzenia.
– Zgodnie z nią przedsiębiorców obowiązują przepisy z państwa pochodzenia. Co oznacza, że merchant, który świadczy usługi drogą elektroniczną z Polski lub z Niemiec i działa zgodnie z lokalnymi przepisami, może sprzedawać w całej Europie. Musi oczywiście wprowadzić transparentną komunikację – wyjaśnia Rafał Malujda.

Problemem może być sytuacja, w której przepisy lokalne znacząco różnią się od siebie. Taka sprawa wpłynęła jakiś czas temu do trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Chodzi o wniosek, w którym została poddana w wątpliwość zasadność sprzedaży produktów z niemieckiej apteki do Szwecji, gdzie przepisy dotyczące opakowań są odmienne.

– To czy są surowsze, jest już ocenne. Za konsumentami w Szwecji ujął się jakiś podmiot zajmujący się ochroną praw konsumentów. Strona niemiecka uważa, że wystarczy, że spełnia wysokie wymogi regulacyjne w Niemczech. Ten spór podejmuje ważną dyskusję – które prawa są nadrzędne i jak w tym środowisku może funkcjonować handel transgraniczny – tłumaczy Rafał Malujda.

Przy sprzedaży przez Internet, mamy do czynienia zarówno z reklamą / opisem towaru, z drugiej strony z jego dostawą. Reklama jest bez wątpienia usługą świadczoną drogą elektroniczną, sama dostawa już nie (i nie podlega pod wspomnianą zasadę państwa pochodzenia). Pojawia się więc w tym zakresie pewna wątpliwość. Czy w przypadku sprzedaży przez internet, dostawa produktu stanowi w praktyce nieodzowną część usługi i w związku z tym byłaby uznawana za pomocniczą w stosunku do świadczenia usługi, z którą jest nierozerwalnie związana? W takim przypadku mogłoby dojść do sytuacji, w której przepisy chroniące konsumentów np. w Szwecji, zgodnie z którymi konsument musi być chroniony w ten sposób, że określone produkty i instrukcje do nich muszą odpowiadać warunkom prawa szwedzkiego, w tym być dostępne w języku szwedzkim, nigdy nie miałyby zastosowania.

– W takich przypadkach sama dostawa produktu stanowi zatem warunek sprzedaży online. Ani przepisy unijne, ani orzecznictwo Trybunału nie wyjaśniają, w jaki sposób to funkcjonuje w sytuacji obejmującej reklamę internetową i sprzedaż internetową towarów oznakowanych w sposób sprzeczny z wymogami mającymi zastosowanie do samych towarów w państwie członkowskim konsumenta nabywającego towary. W szczególności z prawa Unii nie wynika jasno, czy wymogi dotyczące internetowej reklamy i internetowej sprzedaży produktu, które nie byłyby zgodne z wymogami mającymi zastosowanie do samego produktu – wyjaśnia Rafał Malujda.

Sprawa, która będzie rozpatrywana przez Trybunał, będzie mogła przeciąć te wątpliwości. Stronami postępowania są KTF Organisation AB (szwedzkie stowarzyszenie Dostawców Produktów Chemicznych) oraz Parfümerie Akzente GmbH (niemiecki sprzedawca perfum online). Reklama i sprzedaż sprzedawcy na stronie internetowej są skierowane do szwedzkiego rynku i szwedzkich konsumentów. KTF zarzuciła e-sklepowi stosowanie nieuczciwych praktyk marketingowych i w lutym 2020 r. złożyła skargę przeciwko tej firmie w sądzie w Szwecji. KTF zwróciła się do sądu między innymi o zakazanie sklepowi internetowemu pod groźbą grzywny następujących działań: stosowania ściśle określonej reklamy w promocji produktów kosmetycznych i produktów do pielęgnacji włosów; reklamowania produktów kosmetycznych w aerozolach, które nie są opatrzone etykietą w języku szwedzkim, zgodnie ze szwedzkimi przepisami, które wdrażają i uzupełniają przepis UE oraz reklamy niektórych produktów kosmetycznych, które nie są opatrzone etykietą w języku szwedzkim, jak wymagają tego szwedzkie przepisy.

– Rozstrzygnięcie tej sprawy na pewno wpłynie na praktykę części sprzedawców e-commerce, dlatego też będziemy śledzili ten wątek – zaznacza Rafał Malujda.

NAJNOWSZE ARTYKUŁY

- Reklama -Osteopatia Kraków

POLECAMY

lekarz medycyna technologia

Polski rynek ochrony zdrowia na fali wzrostu – EY prognozuje roczny wzrost o 11%...

0
Z analizy firmy EY wynika, że polski rynek świadczenia usług z zakresu opieki zdrowotnej będzie do 2028 roku rósł w tempie - 11 proc. rocznie. Rozwój stymuluje rosnące finansowanie publiczne i prywatne, które jest...