Dalszy wzrost kosztów, napędzany zmianami w przepisach i słabą koniunkturą, będzie jednym z najważniejszych wyzwań dla branży TSL w 2024 roku – tak przewidują spedytorzy. Obawom o utrzymanie budżetów w ryzach towarzyszyć będzie konieczność inwestycji w technologie i ekologię oraz niepokoje związane z dynamiczną sytuacją geopolityczną. Odbicie przynieść może druga połowa roku, ale przedstawiciele branży są ostrożni w swoim optymizmie.
Na skróty:
Koszty w górę, nastroje w dół
Spedytorzy w 2024 r. muszą liczyć się z dalszym wzrostem kosztów, zwłaszcza w zakresie wynagrodzeń. Z początkiem tego roku wzrosła pensja minimalna, ale podwyżkę płac już wcześniej wymusił Pakiet Mobilności. A to nie koniec wydatków.
– Podstawa kierowcy sięga obecnie 7824 zł, czyli o 1902 zł więcej niż w momencie wprowadzenia przepisów. Kolejne podwyżki zauważalne są także w opłatach drogowych w Niemczech, które zwiększyły się o 83% w związku z uwzględnieniem opłaty za emisję CO2. Zauważalnie podniosły się również ceny pojazdów ciężarowych i naczep, a problemy z dostępnością paliw w hurcie znacząco zwiększyły koszty ich eksploatacji – wylicza Waldemar Głuszko, prezes firmy Waldemar Głuszko Transport Ciężarowy.
Wzrost kosztów jest złą wiadomością dla większości podmiotów z branży TSL, w tym spedytorów, którzy korzystają z zewnętrznego finansowania.
– Nadal będziemy więc funkcjonować w warunkach silnej konkurencji, a wysoki poziom najważniejszych kosztów sprawi, że trudno będzie osiągnąć dobrą rentowność. Sytuacji nie ułatwiają również nowe przepisy podatkowe. Wdrożenie od roku 2024 minimalnego podatku CIT z pewnością nie pomoże branży. Oby aktualny Minister Finansów zorientował się, że to nie jest moment, aby oczekiwać od każdego podmiotu wyliczonej za urzędniczym biurkiem rentowności – mówi Maciej Richter, dyrektor finansowy w grupie LTP-Logistyka.
W opinii Macieja Richtera, w 2023 roku głównym zagrożeniem dla branży był niedobór zleceń i niskie stawki. W 2024 możemy natomiast spodziewać się większej niż do tej pory liczby upadłości, bo wiele podmiotów dotkliwie odczuło zeszłoroczny spadek koniunktury.
W tej sytuacji wyzwaniem dla spedycji w trwającym roku będzie utrzymanie budżetów w ryzach. To zadanie utrudniają długie terminy płatności i zwlekanie z regulowaniem zobowiązań na czas. Kilkadziesiąt dni oczekiwania na płatność to wciąż standard w branży TSL, a równocześnie przewoźnicy deklarują, że szybka płatność to jedna z kluczowych kwestii przy wyborze zleceń.
– Spedycje z ambicjami na rozwój działalności w 2024 roku powinny uwzględnić te oczekiwania i wdrożyć narzędzia finansowe, które mogą wesprzeć ich płynność – radzi Jakub Gwiazdowski, Head of Partnership & Relations w Transcash.eu i dodaje – Jednym z nich jest eSkonto, czyli usługa oparta na zasadach faktoringu, kierowana do spedytorów. W jego ramach usługodawca podejmuje się sfinansowania faktur wystawianych przez przewoźników współpracujących ze spedycją, którzy dzięki temu nie muszą czekać na pieniądze za transport.
Kolejnym sposobem na wsparcie szybkich i bezpiecznych płatności w branży TSL jest QuickPay, czyli usługa ekspresowych płatności stworzona z myślą o użytkownikach platformy transportowej Trans.eu. QuickPay pozwala spedytorowi opłacić fakturę tuż po jej otrzymaniu, o ile transakcja została zawarta za pośrednictwem Trans.eu.
Przemiany technologiczne
2024 rok upłynie pod znakiem rewolucji technologicznej w branży TSL. Na horyzoncie jest między innymi wymiana dotychczasowych tachografów na urządzenia II generacji, dostosowanie pojazdów wjeżdżających do Londynu do standardów DVS oraz dalszy etap przekształcania flot w napędzane czystą energią. Równolegle postępować będzie cyfryzacja, której najważniejszym przejawem stanie się wprowadzenie e-CMR, czyli elektronicznych listów przewozowych.
Dominacja sztucznej inteligencji w branży TSL to jak na razie pieśń przyszłości, choć niektóre pomysły znajdują coraz szersze zastosowanie w transporcie.
– Nie ma wątpliwości, że informatyzacja branży i wdrożenie rozwiązań z zakresu AI pozwoli na spore oszczędności i poprawi procesy między różnymi podmiotami. – przewiduje Maciej Richter. – W LTP-Logistyka będziemy wdrażać te rozwiązania jak najszybciej i dostrzegamy w nich szanse, a nie zagrożenia.
Wśród rozwiązań zdobywających coraz większą popularność znajdują się systemy do inteligentnego planowania tras. Wraz ze wzrostem ich zaawansowania, rola spedytorów w planowaniu i organizacji przewozów będzie maleć, o ile oni sami nie wykorzystają tych narzędzi na własny użytek, by świadczyć usługi na coraz wyższym poziomie.
Pozytywy cyfryzacji dostrzega również Waldemar Głuszko, który zwraca uwagę na zalety związane z elektronicznym przepływem dokumentów: – Firmy inwestują w systemy automatyzacji procesów firmowych, bo to ułatwia wiele kwestii. Elektroniczny przepływ dokumentów księgowych sprawia, że faktura szybciej trafia do klienta, dzięki czemu termin płatności liczony jest prędzej, a kontrahent szybciej płaci za wykonaną usługę. Duży rozwój platformy EDI (elektronicznej wymiany danych) z pewnością ułatwia przepływ dokumentacji w branży, coraz częściej tworzone są również e-archiwa. Trzeba iść z duchem czasu i inwestować w nowe rozwiązania.
Niepokoje geopolityczne i klęski żywiołowe
Trwająca od dwóch lat wojna w Ukrainie pokazała, jak ogromny wpływ na operacje i inwestycje w łańcuchy dostaw ma sytuacja geopolityczna. Wywołany konfliktem masowy napływ ukraińskiego zboża do Polski doprowadził do drastycznych spadków cen zbóż u polskich producentów. To z kolei obniżyło popyt na usługę transportu tych produktów.
Kością niezgody między polskimi i ukraińskimi firmami pozostaje umowa Unii Europejskiej z Ukrainą, dająca wschodnim przewoźnikom dostęp do unijnego rynku, co skutkowało protestami polskich przewoźników.
– Ich główną przyczyną było zaniżenie stawek za transport towarów przez ukraińskich przewoźników, którzy mogą sobie na to pozwolić, ponieważ prowadzenie firmy transportowej na terenie Ukrainy jest o wiele tańsze niż w Polsce – tłumaczy Waldemar Głuszko.
Skutki konfliktów są dotkliwe i rozłożone w czasie, a ich przyczyny – nieprzewidywalne.
– Obecnie obserwujemy to również na przykładzie sytuacji na Morzu Czerwonym, gdzie transport towarów statkami sparaliżowały ataki rebeliantów z grupy Huti. Ich działania są bezpośrednią konsekwencją konfliktu w strefie Gazy. Jemeńczycy chcą wesprzeć Hamas ograniczając dostawy do Izraela. W konsekwencji ruch kontenerowy w tej części świata spadł o 40% – komentuje Jakub Gwiazdowski.
Rosnącą obawą są również klęski żywiołowe wywołane przez zmiany klimatu. Zjawiska takie jak susze, huragany i pożary stają się coraz częstsze i mają coraz dotkliwsze skutki. W 2023 roku niski poziom wody w sposób bezpośredni wpłynął na ruch żeglugowy przez Kanał Panamski, rzekę Jangcy w Chinach oraz europejskie przeprawy Renem.
Eko-drenaż budżetów
Dekarbonizacja i związany z nią wzrost opłat drogowych, konieczność transformacji flot i coraz większe wymagania klientów w tym względzie to kolejne wyzwania, z którymi w 2024 roku zmierzą się spedytorzy.
– Unia Europejska wywiera coraz większą presję na przewoźników w zakresie ograniczenia emisji dwutlenku węgla, jednak warunki do przekształcania flot nie są sprzyjające. Firmy transportowe niechętnie inwestują w elektryczne ciężarówki ze względu na brak wystarczającej infrastruktury ładowania i wysokie koszty eksploatacji – zwraca uwagę dr inż. Justyna Świeboda, prezes zarządu Polskiego Instytutu Transportu Drogowego.
W związku z tym spedycje również odczują presję w zakresie pozyskiwania przewoźników, którzy spełniają wyśrubowane normy, co na polskim rynku wciąż jest bardzo trudne. W trend ograniczania emisyjności wpisuje się również rozwój transportu intermodalnego, a wraz z nim dywersyfikacja środków transportu w imię ekologii.
– Transport intermodalny bez wątpienia może pomóc w ograniczaniu emisyjności. Jego rozwój ogranicza jednak sytuacja międzynarodowa, w tym skutki konfliktów zbrojnych na Ukrainie czy między Izraelem a Hamasem. W takich warunkach dywersyfikacja łańcuchów dostaw w 2024 może być trudna – mówi Justyna Świeboda.
Ostrożny optymizm na przyszłość
Mimo niesprzyjających warunków, spedytorzy wkroczyli w 2024 rok z nadzieją na poprawę koniunktury, co powinno nastąpić w jego drugiej połowie.
– Dobrze że rok 2023 już się skończył. Od wielu lat branża nie odczuła takich spadków stawek i liczby zleceń jak w ostatnich kilkunastu miesiącach. Wielu naszych konkurentów popadło w poważne tarapaty, upadłości i restrukturyzacji jest więcej niż do tej pory. Nie spodziewam się, aby rok 2024 mógł nas pozytywnie zaskoczyć silnym odbiciem w górę, prognozuję jednak lekką poprawę koniunktury, zarówno w przewozach krajowych jak i zagranicznych. Wiara, że najgorsze w gospodarce jest za nami, przebija z prognoz makroekonomicznych, a potwierdza ją także ostrożny optymizm naszych klientów – mówi Maciej Richter.
Waldemar Głuszko pokłada nadzieje w zakończeniu wojny w Ukrainie, która może być przełomem dla branży: – Koniec konfliktu na wschodzie doprowadzi do otwarcia tego rynku. Przedsiębiorcy w Polsce liczą na spory udział naszego kraju w odbudowie Ukrainy, do której trzeba będzie przewieźć m.in. materiały budowlane, na czym bez wątpienia może skorzystać branża TSL.
Optymizmem napawa fakt, że wbrew dekoniunkturze, polska branża TSL wchodzi w 2024 rok jako niezagrożony lider sektora w Europie, ze świetnymi perspektywami na dalszy rozwój. Zgodnie z prognozami OECD, w kolejnych latach zapotrzebowanie na transport międzynarodowy będzie coraz większe. Do 2025 tempo wzrostu wyniesie niecałe 2%, a do 2030 roku ma sięgnąć 18%, przekraczając 2 mld tonokilometrów.