Wybory parlamentarne już za nami. Prawo i Sprawiedliwość, choć otrzymało największe poparcie (35,38%), nie będzie w stanie samodzielnie rządzić. Opozycyjny rząd może za to stworzyć prawdopodobną koalicję złożoną z Koalicji Obywatelskiej (30,7%), Trzeciej Drogi (14,4%) oraz Nowej Lewicy (8,61%). Jak na wynik wyborów zareagował rynek? Tłumaczy Tomasz Gessner, główny analityk firmy Tavex.
Rynek finansowy zareagował na odsunięcie PiS od władzy bardzo optymistycznie. Zagraniczni inwestorzy ruszyli ewidentnie na zakupy. Przez pierwsze dwa dni tego tygodnia złoty w relacji do dolara umocnił się względem piątkowego zamknięcia o około 15 groszy, indeks największych polskich spółek zyskał niemal 9%, a rentowność 10-letnich obligacji skarbowych spadła w poniedziałek do 5,60% z piątkowych 5,83%. Wczoraj natomiast pojawiło się tu już jednak odreagowanie do 5,75%.
Skąd ten optymizm? Inwestorzy dyskontują najprawdopodobniej scenariusz, w którym pod względem instytucjonalnym krajowy rynek ma szansę stać się znacznie bardziej przewidywalny, przywrócone zostaną demokratyczne reguły stanowienia prawa, jak również dojdzie do ograniczenia ingerencji w system sądownictwa. Poprawić powinny się też relacje z Brukselą, co z kolei otwierałoby szansę na odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy. Warto także pamiętać o proponowanym przed wyborami przez Koalicję Obywatelską kredycie 0% na zakup pierwszego mieszkania czy dopłacie 600 zł do najmu.
Czy ten optymizm inwestorów nie jest na wyrost? Czas oczywiście pokaże, ile z przedwyborczych obietnic wejdzie w życie i kiedy pojawią się pierwsze tarcia w nowym, koalicyjnym składzie. Warto bowiem pamiętać, że prezydent – wywodzący się z PiS – będzie mógł skutecznie wetować ustawy opozycyjnego rządu. Otwartą pozostaje też kwestia, czy przypadkiem za chwilę nie zmieni się narracja Rady Polityki Pieniężnej, która przypomni sobie o walce z inflacją i powróci do bardziej jastrzębiej retoryki, co w najlepszym wypadku oznaczałoby wstrzymanie się z kontynuacją zainicjowanego we wrześniu cyklu łagodzenia polityki monetarnej, a w skrajnym przypadku nawet zwrot o 180 stopni. Jeśli konsekwencje tej bardziej jastrzębiej, popartej decyzjami retoryki w kolejnych miesiącach uderzyłyby poważniej we wzrost gospodarczy, rachunek w postaci spadku politycznego poparcia spadnie już na nową ekipę rządzącą.