W najbliższy poniedziałek przypada tzw. Blue Monday, dzień, który… nie istnieje. “Najbardziej depresyjny dzień w roku” był chwytem marketingowym, który miał pomóc w sprzedaży wycieczek jednej z firm turystycznych, a sam autor terminu wyliczenia nazwał pseudonaukową zabawą na potrzeby reklamy i podejmował próby obalenia mitu, który stworzył. Nie ma żadnych badań potwierdzających w sposób poprawny metodologicznie efektu opisanego przez twórcę terminu Blue Monday – wskazuje dr Magdalena Nowicka, psycholożka z Uniwersytetu SWPS.
Termin Blue Monday trudno uznać za naukowy, dlatego iż proces jego definiowania nie uwzględniał praktycznie żadnych elementów rzetelnej metodologii naukowej. W 2004 r. do Cliffa Arnalla, psychologa pracującego na Uniwersytecie Cardiff, zgłosiła się firma PR-owa. Firma ta, na polecenie biura podróży Sky Travel, poprosiła Arnalla, by pomógł obliczyć „najlepszy dzień na rezerwację, lub kupno wycieczki”. Arnall tak też zrobił, choć – jak wspomniałam wcześniej – nie wykorzystał w tym procesie metod wnioskowania naukowego. Zbudował pseudonaukowy wzór matematyczny. Uwzględnił w nim m.in. pogodę, ale też rozmaite czynniki niepoliczalne – jak „motywację” czy „potrzebę podjęcia działania” – zaznacza dr Magdalena Nowicka z Katedry Psychologii Różnic Indywidualnych, Diagnozy i Psychometrii Wydziału Psychologii w Warszawie Uniwersytetu SWPS.
Ekspertka, mówiąc o powstaniu terminu Blue Monday, dodaje: – Jak podkreślał dr neurologii Dean Burnett, autor książki „The Idiot Brain”, był to termin zupełnie niedorzeczny. Zastosowano w nim arbitralne, niepoliczalne zmienne, w dużej mierze niekompatybilne. Dziś wiemy, iż sam wzór – i co za tym idzie, cała teoria – nie tylko nie ma naukowych podstaw, ale i jej autor przyznaje, że nie miało to być odkrycie naukowe, a jedynie pseudonaukowa zabawa służąca celom marketingowym.
Mit Blue Monday a nasze samopoczucie
Warto w tym miejscu dodać, iż w założeniach idea Arnalla nie miała polegać na wyliczeniu „najbardziej depresyjnego dnia w roku” – jak potem ogłaszali to eksperci od marketingu – a najlepszego dnia na kupno wycieczki. Choć koncepcja Arnalla jest bardzo daleka od naukowości, zyskała ogromną popularność i być może tkwi w niej jakieś ziarno prawdy. Być może zakładany przez Arnalla styczniowy spadek nastroju, zwykle dający się zanotować około 3. tygodnia stycznia wynika z często podzielanych przez nas społecznie takich doświadczeń, jak typowe dla tego okresu poczucie, iż nie damy rady zrealizować postanowień noworocznych, konieczność ponoszenia konsekwencji dużych wydatków związanych z okresem świąteczno-noworocznym czy po prostu – ograniczony dostęp do światła słonecznego – wskazuje psycholożka z Uniwersytetu SWPS.
Badaczka podkreśla, że być może potencjalnego styczniowego spadku nastroju doświadczamy nieco mocniej niż spadków nastroju w innych okresach roku – następuje on po okresie „hurraoptymizmu” związanego z okresem świąteczno-noworocznym. – Ta różnica powoduje, iż zmiana samopoczucia jest dla nas bardziej zauważalna. Z pewnością jednak zjawisko styczniowego spadku nastroju nie ma charakteru tak powszechnego, jak zakładał to Arnall, i stanowi pewne uproszczenie terminu depresji. Cały okres jesienno-zimowy wiąże się z uogólnionym spadkiem nastroju u większości społeczeństwa, co wynika głównie z braku dostępu do światła słonecznego i zmniejszonej aktywności. Nie jest to jednak depresja, a jedynie pewna „odziedziczona” przez nas w procesie ewolucji zmiana samopoczucia i sposobu funkcjonowania uzależniona od warunków klimatycznych, nakazująca nam zwolnić, odpocząć – mówi dr Magdalena Nowicka.
Blue Monday – niebezpieczne zjawisko
Zdaniem badaczki wiara w zjawisko Blue Monday oraz wiązanie go z kwestią depresji może stanowić czynnik szczególnie szkodliwy dla osób rzeczywiście dotkniętych tą chorobą. – Termin Arnalla przypisuje odpowiedzialność za tę chorobę przejściowym czynnikom zewnętrznym i w pewnym sensie bagatelizuje powagę objawów depresji. Może stanowić więc pewne uzasadnienie dla niesięgania po pomoc. Termin Blue Monday prawdopodobnie zyskał popularność w świecie marketingu, stanowiąc bardzo dobre uzasadnienie dla szybkich zabiegów regulacji nastroju takich jak zakupy i skierowany na hedonizm konsumpcjonizm. Warto jednak wspomnieć, iż metody te są długoterminowo nieskuteczne i mogą skutkować kolejnymi spadkami nastroju – podkreśla psycholożka. Dodaje, że badania naukowe wskazują jednoznacznie, że najlepszy wpływ na nasze samopoczucie emocjonalne w okresie zarówno długoterminowym, jak i w krótszych okresach ma umiarkowany wysiłek fizyczny, kontakt z przyrodą oraz wspierające relacje z drugim człowiekiem.