W jakiej kondycji sektor budowlany wchodzi w rok 2025? Deweloperzy mają już dosyć trwających niemal rok deklaracji politycznych o tym, że trwają pracę nad programami mającymi wspierać zakup mieszkań. Sektor budowlany niecierpliwi się coraz bardziej jeżeli chodzi o inwestycje związane z Krajowym Planem Odbudowy i zaplanowanym w ramach KPO inwestycjami infrastrukturalnymi.
– Sektor budowlany, zarówno w wymiarze deweloperskim jak i inwestycyjnym, czeka na bodźce, które nieco ożywią sytuację. W trudniejszym położeniu są firmy deweloperskie, które zakończyły rok 2024 w sporym kryzysie. Wiele firm zajmujących się budową mieszkań szuka zleceń związanych z przetargami publicznymi. Ta dywersyfikacja staje się niemal codziennością – mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Branża budowlana nastawia się na inwestycje infrastrukturalne
Krajowy Plan Odbudowy rozpędza się, ale… powoli. Jest to zauważalne przez firmy, które w swoich strategiach rozwojowych zapisały inwestycje związane z KPO, w tym budowę dróg, remonty instytucji publicznych czy budowę mieszkań przez samorządy.
– Sektor budowlany jest w Polsce przyzwyczajony do zmiennej koniunktury. Można powiedzieć, że od czasów pandemii mamy do czynienia z rollercoasterem, który wywindował ceny mieszkań, co przy dużym popycie na mieszkania i sporej podaży, spotkało się ze zmienną reakcją rynku nieruchomości. Okazało się bowiem, że bez kroplówki w postaci programów takich jak „Bezpieczny Kredyt 0%” czy „Kredyt na start” rynek znajduje się w trudnym położeniu. Na horyzoncie nie ma jednak perspektyw zmian. Firmy budowlane z którymi rozmawiamy szykują się bardziej na inwestycje drogowe i remonty niż na budowę mieszkań, nawet tych, które mogłyby być budowane przez samorządy – mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
– Branża budowlana to nie tylko deweloperzy, to także budownictwo przemysłowe – infrastrukturalne, hydrotechniczne i drogowe. Akurat w hydrotechnice i drogownictwie jest pracy na dekadę. Oczywiście do przetargów wystartują wielcy gracze ale tzw. „budowlanka” opiera się na szeregu podwykonawców – dodaje Łukasz Zemski, przewodniczący Klastra Budowlanego przy Północnej Izbie Gospodarczej w Szczecinie.
„Czasami lepiej nie robić nic, niż zapowiadać nowe programy i nie wprowadzać ich w życie”
Zirytowania sytuacją nie kryją deweloperzy oraz firmy zajmujące się wynajmem i komercjalizacją nieruchomości. Obecna sytuacja jest taka, że firmy deweloperskie wolałyby, by Rząd nie obiecywał nowych programów mieszkaniowych, a nie podtrzymywał, że programy dopłat powstaną, ale nie wiadomo kiedy.
– Deweloperzy mają dość ciągłych dyskusji o niejasnych programach wsparcia mieszkaniowego. Po rezygnacji z „Kredytu 0%” wiele osób zostało pozostawionych w niepewności, czekając na rozwiązania, które mogłyby poprawić ich zdolność kredytową w obliczu rekordowo wysokich stóp procentowych. Kolejne zapowiedzi, takie jak program mieszkaniowy z limitem cenowym, nie wnoszą konkretów, a jedynie potęgują zamieszanie na rynku nieruchomości. Rządowe zapowiedzi muszą wreszcie przekształcić się w realne rozwiązania, które pozwolą zwiększyć dostępność mieszkań i ustabilizować rynek, zamiast pogłębiać chaos. Czasami lepiej nie robić nic, niż zapowiadać nowe programy czy opowiadać o możliwych rozwiązaniach. Takie dezinformacje wrzucone na rynek robią niestety więcej szkody niż pożytku – mówi Łukasz Szykuć, TLS Developer, członek Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
– Bez obietnic rynek zrobiłby swoje, a my jako deweloperzy czy pośrednicy nieruchomości mielibyśmy chociaż realny obraz i widzieli rzeczywisty stan popytu na mieszkania w Polsce. Obecnie mamy sytuację następującą: ludzie potrzebują mieszkań, deweloperzy potrzebują klientów, ale ceny są za wysokie dla konsumentów, a dostępność kredytów zbyt mała. Trudna sytuacja przekłada się np. na wstrzymywanie inwestycji, a to odbija się np. na zatrudnieniu w budownictwie – dodaje Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości.